środa, 18 grudnia 2013

Dlaczego ja? ;_;

Drodzy czytelnicy tego o to bloga... Mam dla was smutna wiadomość. Nie ,nie kończę bloga na takim jego stopniu. To było by zbyt okrutne,zniszczyłabym w ten sposób swoje marzenia i wene. Ta wiadomość to..... Popsuł mi się komputer. Ta... Nie zaciekawie to wygląda. Miał on dobre 10lat i był jedynym komputero/laptopo podobnym czymś co łączyło mnie i młodsza siostrę ze światem wirtualnym. W styczniu rodzice chcą dokupić mu części które padły (w tym główna płyta) ale tu pojawia się inny problem. Wyłączają nam internet. Moi rodzice stwierdzili ,że za długo siedzimy na "necie" i postanowili nie przedłużać Internetu.  Chcą go aktywować  dopiero w lutym czy marcu a jak sięuprą może się to przeciągnąć nawet do czerwca.... Oby nie. Tak to są informacje które powinnam wam przekazać. Jeżeli w tym info czcionka jest nie tak bądź błędy się pojawiły to najmocniej przepraszam ale ciężko ogarnąć bloggera na komórce. 
Życzę wam miłych świąt. Jak mi się uda jakoś dostać do neciaka to dam wam znać co u mnie a teraz... Sayonara... Czekajcie tam na mnie. Powrócę do was ;_;

niedziela, 3 listopada 2013

Notka specjalna! - Niezły żart... cz.1 SasoNami

Tekst znajdujący się w tej o to notce nie zmienia NIC w głównej historii.


Wreszcie! Dostałam pokój! Haa! Wiedziałam,że Marchewka w końcu się zgodzi. Zresztą nie miała wyboru! Szantażowałam go ,że gdy będzie spać to rozwalę mu kolejny kubek! Potem po nocach nie spał i trzymał go w rękach. Zresztą jak można było nie kochać tego kubka. Był... Różowy i... Miał misia z napisem ,,Kocham cie!". Urocze... Ale czego nie robi się by osiągnąć swój cel.  
Aktualnie siedzę sobie wcinając truskawki (pychaaa! <33) na kanapie w salonie. Siedzę, siedzę. I nagle ktoś zakrywa mi oczy. 
- Skarbie, dostanę jakiś prezent na  dobranoc? - mruczał mi ktoś do ucha. Wybuchnęłam śmiechem i zabrałam ręce chłopaka ze swoich oczu.  Położyłam  na stoliku miskę z owocami i uśmiechnęłam się cwanie do owego stojącego przede mną osobnika.
-Oh. Oczywiście,kotku. A dokładnie o jakim prezencie mówisz? - zapytałam. Zostałam niespodziewanie popchnięta na łóżko i załaskotana na śmierć.
-Przestań!Hahaha... Przestań! - krzyczałam tarzając się ze śmiechu. - Hidan! Hahaha...Ogarnij się! Zaraz umrę! -Niestety białowłosy nie chciał mnie ani przez chwilę słuchać. ( Haaa! Ja wiem kogo się spodziewaliście!A tu figa z makiem xDD dop.aut.) W końcu chyba znudziło się mu dręczenie mnie i wstał. Lecz ja, żądna zemsty samica nie mogłam pozwolić by odszedł bez konsekwencji swego czynu.  Rzuciłam się na niego i to ja zaczęłam go łaskotać. Bawiliśmy się tak kilka minut.  Gdy się uspokoiliśmy , akurat weszła nasza blondyneczka i gapiła się na nas jak na idiotów. 
-Znowu robiliście jakieś dziwne rzeczy,un? Czy może to jakiś innych rodzaj modlitwy do tego waszego tandetnego Boga? Ten cały Jashin to jakiś kompletny debil. Czuć od razu ,że nie rozumie mojej sztuki... - zatrzymał niebieskooki czując złą aurę. Moja wraz z głową Hidana opadły bezwładnie. Włosy przysłoniły nam twarze.
- Tandetny...? - spytał pusto i zarazem przeraźliwie białowłosy.
- Debil...? - zapytałam tą samą tonacją co fioletowooki. Po chwili światło zgasło,a w ciemności można było zobaczyć nasze przerażające i złowrogie oczy.
Krzyk Blondynki rozniósł się po całej siedzibie. Oczom członkom brzasku pokazał się dosyć normalny obraz w tej o to organizacji. Niebieskooki biegł jakby się paliło. Za nim leciał Hidan, oczywiście rozwścieczony z kosą w ręku.  A obok niego ja, z dwoma katanami.  W takich sytuacjach leciały piękne słowa.
- Ty k*rwa kutasie po**bany jak śmiesz obrażać k*rwa Jashina? Ty p**rdolniecu , powtórz a za*ebię! Twoja dupa będzie wisieć k*rwa na czubku mojej kosy. Jak cię złoże w ofierze k*rwa to nie będziesz się tak śmiał  ty h*ju. - Hidan
-K*rwa! Blondasie,k*tasie,h*ju,męska dz*wko! Jak cię dorwę to nic z ciebie k*rwa nie będzie. Zajmij się lepiej tą swoją zje*aną sztuką! Jashin cię popamięta k*rwa!! - Namida
-K*******************************************************rwa!!!!!!- Deidara.

-Po jakimś czasie-
-Jak ja go jeszcze spotkam to....Ugh! Nie wiem co mu zrobię! - wykrzyczałam i padłam bezwładnie na posłanie mojego najbardziej za*ebistego kompana. Łóżko ugięło się pod jego ciężarem. 
-K*rwa. Jak ja go spotkam to mu normalnie odetnę te "tandetne" kudły. - warknął białowłosy, po czym westchnął. Siedzieliśmy (a ja leżałam) w całkowitej ciszy kilka minut. W tym czasie przymknęłam powieki. W pewnej chwili poczułam czyjś oddech nad sobą. Uchyliłam jedno oko i ujrzałam szczerzącego mordę Hidana. 
-Hm..? - mruknęłam. 
-Nie śpij, kochanie. Mam ci coś do powiedzenia. - odparł białowłosy i podniósł się do siadu.
-Nie śpię,Nie śpię. - westchnęłam. - Możesz mówić. - To powiedziawszy wstałam.
- No... To co to ta "wiadomość"? - spytałam przecierając oczy. Chłopak uśmiechnął się szeroko.
-Robimy imprezę!!! - wykrzyknął. Spojrzałam na niego zdziwiona.
-Imprezę? Przecież nie ma mowy by Marchewka się na to zgodziła... - odparłam.
-A jednak! - powiedział podekscytowany chłopak. 
- To o której ma być? - zapytałam.
-O 22, zaczynamy! 
-Jak tak to... - spojrzałam na zegarek - lecę się ubrać! Do zobaczenia za godzinę!  - wstałam i z niemałym uśmieszkiem na twarzy  pobiegłam do MOJEGO pokoju.

(Teraz opiszę całe te przygotowania itd. Jak ktoś chce może je ominąć. Zresztą powstały one tylko z mojego czystego lenistwa i by notka była dłuższa... xD)



Przystanęłam  i wyciągnęłam klucze z kieszeni. Klucz w kształcie kości wisiał sobie spokojnie błyszcząc się srebrem.  Więc odnajdźmy teraz nasz pokój... Szłam  rozglądając się za znaczkiem na drzwiach w kształcie kosteczki. Ale za nic nie mogłam jej znaleźć. Liść, kropelka wody, książka, kółko, róża, kraty....  Gdzie ta kość jest? O nawet znaczek w kształcie kupy jest... Ktoś chciał chyba  zaznaczyć,że znajdują się tam same "gówna".  Eh... Gdzie to... Gdzie to... Jest!  Podeszłam do drzwi i wsadziłam kluczyk do zamka. Przełknęłam ślinę. Dobra... Mam nadzieję,że jakoś wygląda... Dostałam kluczę jakiś czas temu,ale jak to ja, nie chciało mi się pokoiku szukać, więc jeszcze w nim nie byłam. Zamknęłam oczy i nacisnęłam klamkę. Gdy je otworzyłam,mogłam stwierdzić,że ten pokój.... Mi się nie podoba.  Był taki... pedalsko czysty i nudny. Ściany w kolorze zieleni z dodatkiem niebieskiego( uspokajajace barwy,nie...?),podłoga z  hebanu.. Komoda, szafa,łóżko,biurko(?) i okno. Będzie trzeba tu zrobić mały remoncie. Może jakieś plakaty czy coś? Ale nie dzisiaj.  Wyciągnęłam zwój z kieszeni i odpieczętowałam swoje bagaże. Wyjęłam ubrania i rzuciłam je byle jak do szafy. Z innymi rzeczami zrobiłam podobnie. Rozpakowana weszłam z ostatnimi drobiazgami do łazienki i stwierdzę ,że mimo wszystko była spoko. Czerwona... Piękny kolor. Przydałoby się wsiąść kąpiel. Wróciłam jeszcze na chwilę do pokoju i zamknęłam drzwi na klucz. Następnie poszukałam ręcznika. Gdy znajdował się w moich rękach znowu weszłam do miejsca gdzie miałam się kąpać. Zamknęłam następne drzwi  na klucz i rzuciłam go na podłogę.W końcu się rozebrałam. Zostawiwszy ręcznik na kaloryferze weszłam pod prysznic. Gorąca woda spływała po moim ciele dając mi poczucie otrzeźwienia. Po kilku minutach wyszłam i owinęłam się miękkim materiałem. Chwyciłam kluczyk z podłogi i weszłam do pokoju. Przystanęłam przy szafie i zaczęłam wywalać z niej ubrania które nadawałyby się na imprezę. Czarna,lekko falowana sukienka na ramiączkach sięgająca do ud,spodenki w kolorze białym i pantofelki świetnie się do tego nadawały. Ubrałam je i spojrzałam na zegarek. Wskazywał on 21:55... Wsadziwszy do kieszeni spodenek mały scyzoryk zeszłam na  dół odpowiednio wszystko zamykając na kluczyk( Jestem uzależniona na tym punkcie).

(I teraz koniec tego nudnego tematu o ubieraniu itp.)

Weszłam do salonu i co zobaczyłam? Przepięknie udekorowaną salę, stolik na którym było chyba z 50 butelek sake, przekąski i.... Hidana. Gdy on tylko mnie zauważył podszedł do mnie wytrzeszczając oczy.
-Wow... Mała nie wiedziałem,że masz biust... - Po tych słowach dostał ode mnie w łeb.
-Wow... - udałam jego zachwyt. - Ale tu... fajnie... - mruknęłam ironicznie.
-Zaraz wszyscy powinni się zjawić.. Będzie nawet Łasica, Lidercio, Konan i nasz panicz per. Marionetka. Niezwykłe co nie? - Chłopak nie tracił entuzjazmu.
-Taa... - powiedziałam i podeszłam do wieży zapodać jakąś muzyczkę. Chwilę później zebrali się wszyscy.  Ja siedziałam i słuchałam jak Hidan nadaje, Kakuzu siedział obok nas i liczył pieniądze, Kisame  zajadał się kanapeczkami, Tobi rysował obrazki na podłodzę, Deidara poszedł sobie spać na krześle, Marchewa tańcował z Konan, Itachi czytał jakąś książkę, Zetsu oglądał program o roślinkach ,a Sasori zaszył się w którymś kącie. Jeżeli tak ma wyglądać "impreza" to ja bardzo dziękuję,ale wolę iść spać. Gdy akurat miałam to zrobić, Białowłosy zaczął się drzeć.
-Teraz czas na Sake!!! - i rzucił się(dosłownie) na butelki. Ja pozostałam na swoim miejscu i patrzyłam jak się wygłupiają. Co jakiś czas któryś z członków organizacji próbował napchać mnie alkoholem. Cóż... Nie przepadam za tym ohydztwem. Następnie wszyscy  zaczęliśmy grać w butelkę , no prawie wszyscy... Nie licząc mnie, czerwonowłosego i Łasicy. Powoli zasypiałam na krześle. Gdy już miałam się pogrążyć w krainie snu,ktoś zaczaił się na mnie od tyłu i przyłożył mi chusteczkę do ust. Ostatnie co pamiętam to zamazany obraz...

~~~~~~~~~~
Gdy się obudziłam,chciałam się przeciągnąć ale coś mi to uniemożliwiło. Byłam przywiązana do krzeła, ręce i nogi były skute w łańcuchy. Jedynie usta miałam "wolne".
-Nie dobra dziewczynka... - usłyszałam. Z cienia wyszedł nie kto inny jak... Hidan.
-Hidan! Weź mnie wypuść! To nie jest śmieszne  do jasnej cholery! - krzyczałam.
-Tak ciężko było cię upić... Eh... Teraz to załatwimy szybko i bez przeszkód. - Podszedł do mnie z butelką i wcisnął mi ją do ust. Bezbarwna ciecz wpadała do moich ust. Nie chciałam jej połykać,ale miałam do wyboru albo to zrobić albo się udławić. Po którejś tam butelce zemdlałam ponownie.
~~~~~~~~~~
Obudziłam się. Westchnęłam z ulgą myśląc,że to tylko sen. Zaczęłam macać łóżko w poszukiwaniu kołdry ale...
-Do jasnej cholery!!! - wrzasnęłam napotykając obok siebie KOGOŚ. Spadłam z łóżka i spojrzałam najpierw na swoje ubranie. Uf... Na szczęście jestem w swoim normalnym stroju.. Ale to nie wyjaśnia co tu robi... Sasori.
-Co się tak drzesz..? - mruknął i wstał, przecierając oczy.
-Co ty robisz w moim...? - rozejrzałam się po pomieszczeniu i ze zdziwieniem stwierdziłam,że to nie jest mój pokój... A tym bardziej Sasoriego.
-...pokoju? - dokończył za mnie.
- Co ja tu robię? Co ty mi do jasnej cholery zrobiłeś?
- Nic ci nie zrobiłem. Zgłupiałaś?
- Nie wiem. Nic nie pamiętam. Matko boska... Ale mnie łeb boli. - jęknęłam ( z bólu zboczuchy xD) - Pójdę wziąć coś na kaca. - Wychodząc zauważyłam na stoliku nocnym bukiet róż. To dziwne... Nie kojarzę by dostawała kwiaty a Sasori ich raczej nie lubi. Westchnęłam. Poszłam do kuchnio- salonu..Przy drzwiach wejściowych dogonił mnie Sasori. W pomieszczeniu znajdował się Hidan, wyglądał na niesamowicie zmęczonego. Podeszłam do niego i podkradłam mu kawę wraz z tabletkami.
- A ty coś taki niewyspany? - spytałam.
- To ,że wy poszliście spać to nie oznacza ,że przyjecie się skończyło. Jakby nie patrzeć jeszcze nie posprzątaliśmy tego wczorajszego syfu. - Rozejrzałam się po pomieszczeniu i dopiero teraz zorientowałam się,że nie wygląda ono najlepiej.
- O jakim przyjęciu mówisz?   - spytał czerwonowłosy.
- Wypiliście trochę, ale chyba pamiętacie własne wesele...
-Co?! Czyjego wesela?! - wrzasnęliśmy równocześnie.
- Jak to ,,czyjego"? No przecież waszego! Twojego i Sasoriego!
To był cios poniżej pasa.
- Nie żartuj,  Hidan! To niemożliwe! Ja i ON!? - czerwonowłosy nic się nie odezwał.
-Nie żartuję... Wy naprawdę nic nie pamiętacie? - Dopiero teraz przyuważyłam na swoim palcu srebrną obrączkę. Spojrzałam na ręce czerwonowłosego i z przerażeniem stwierdziłam,że ma on taką samą. Przez chwilę moją głowę wypełniła pustaka. Potem myślałam,że już tylko zemdleję... I to nie ze szczęścia. Przecież  nie mogłam wziąć ślubu. Tym bardziej z Sasorim!
- Błagam Hidan. Kochaniutki demonie, wielbicielu krwi, potworze z najlepszych potworów. Powiedz,że to zwykły żart. - spojrzałam błagalnie na białowłosego.
- Niestety,Namida... Nie mogę. Wczoraj przy wszystkich Sasori ci się oświadczył, przyjęłaś go bez żadnego protestu. Potem zażądaliście ślubu.  Liderek wam go dał. Ja wiem,że to szok i wielkie emocje,ale....
-Dość! - krzyknęłam. - Nie chcę i nie będę tego słuchać! Nie było ślubu! Nic takiego nie miało miejsca! - Pędem pobiegłam do gabinetu Lidera nie parząc nawet czy czerwonowłosy za mną biegnie. Wydarłam się na Marchewkę ,ale on nawet nie chciał mnie słuchać tłumacząc ,że jest zajęty i nie ma czasu dawać nam rozwodu.
-Nie ma mowy. - Tym właśnie stwierdzeniem zakończył nasza rozmowę i wywalił mnie( dosłownie!) z gabinetu.
Jak się później okazało nasze pokoje posłużyły za miejsce dla śmieci. Ta... I wychodzi na to,że muszę z nim spać w jednym pokoju( w tym co się obudziliśmy - razem). Bo jak to oni mówią ,,Małżeństwo nie powinno spać osobno".  Jak kogoś spotkam to go normalnie w pień wyrąbie.  Aaaa... Trzymajcie mnie! Jak w ogóle mogło do tego dojść? Mam nadzieję,że to zwykły,głupi żart tych debili...
Żart za który ich zabiję.
*************************************
Siema wszystkim! Bardzo,bardzo,bardzo (x100000) was przepraszam za brak jakiejkolwiek notki. Nie miałam czasu...Szkoła,testy,kartkówki,pytania,nieprzespane noce i poranki... Właściwie tego co wam właśnie przedstawiłam nie chciałam dzielić na 2 części. Miała to być mega długa notka,ale (co było do przewidzenia) nie wyszło. Musiałam ją podzielić,gdyż nie wiem kiedy ukaże się następna notka... A nie chcę abyście zostawali  bez notek bardzo długi czas(za dużo tego "notek -.-). Mój plan zakładał przynajmniej 1 notkę na miesiąc( I następna... -_-). Ale to się chyba nie uda przy takim moim programie pracy.
Aha... I chciałam was poinformować ,że może w grudniu (?)  ukaże się notka halloweenowa... Chociaż miejmy nadzieję,że napiszę ją o wiele szybciej...Eh...
Dobra! Pozdrawiam was gorąco!
Otaku-chan

sobota, 26 października 2013

Liebster blog award

                                  



Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera za "dobrze wykonaną robotę". Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań. Następnie Ty nominujesz 11 blogów (informujesz je). Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował!

Zostałam nominowana przez Itukę z ituka-chan.blogspot.com


Jakby nie patrzeć nigdy się w nominację nie "bawiłam", ale zawsze warto spróbować... =D

Od jak dawna oglądasz anime/czytasz mangę?
Od jakiś niespełna 3-4 lat.  A wszystko zaczęło się od tego ,że nie wiedziałam jaki prezent kupić młodszej siostrze. Poszłam do  sklepu z gazetami i tam wypatrzyłam coś typu Winx tylko te małe latające wróżki. Z ciekawości sama zaczęłam to czytać. Strasznie spodobały mi się  te "obrazki" , więc poszukałam ich na internecie. 
Jakiej muzyki słuchasz?
J-Popu, K-Popu, J-rocku, K-rocku,K-metalu,J-metalu a czasem nawet miłosnych piosenek (:D) 
Czy to jedyne opowiadanie, które spisujesz?
Jeżeli liczyć te moje nie opublikowane opowiadania to... Nie.
Jakie jest twoje ulubione anime?
No oczywiście,że Naruto!(chociaż nieraz mam przebłyski w wielu innych pięknych anime)
Jakie jest twoje hobby?
Rysowanie(a raczej szkicowanie), śpiewanie(czasami >.>), pisanie różnych tekstów 
Czytasz książki? Jaka jest twoja ulubiona?
Jasne ,że czytam!  Przeczytałam ich w swoim życiu tyle,że ciężko mi będzie odpowiedzieć. Ale jest jedna która bardzo mocno zapadła mi w serce jej tytuł to ,,Strażniczka Królestw"
Jaki jest twój cel w życiu?
Dokończyć tego o to bloga, skończyć studia,wyjechać do Japonii, kupić sobie małe mieszkanko, żyć samotnie.
Czy lubisz podróżować?
Tak i nie.  Zawsze na początku każdej podróży mnie mdli i czuję się niesamowicie wykończona.  Lecz po kilkunastu minutach jestem w swoim raju. Wiatr, przepiękne krajobrazy za oknem i niebo, które nie zmienia się nawet po kilkugodzinnej jeździe.
Jakie jest twoje ulubione miejsce?
Domek mojej prababci, koło Krakowa. Miejsce gdzie jest niesamowicie dużo wolnej przestrzeni, gdzie słychać ptaki, gdzie czuję się wolna jak jeden z tych niesamowitych latających stworzeń.
Jaki sport najbardziej lubisz?
Ogólnie rzecz biorąc nie lubię żadnych sportów... Ale jeżeli już muszę wybierać to piłkę nożną.
Jaka jest twoja najgorsza cecha?
Nieśmiałość


Moje pytania:
1. Co najbardziej kochasz? A co nienawidzisz?
2. Ulubiona liczba?
3. Twoje najbardziej znienawidzone święto?
4. Najbardziej głupie anime/manga jaką widziałeś/aś to...?
5.Masz talent w...?
6.Najgorszy dzień twojego życia ? Czym był spowodowany?
7. Największą załamkę przeżyłeś/aś gdy...?
8.Największa wpadka w twoim życiu była spowodowana...?
9.Jakbyś chciał/a mieć na imię gdybyś był/a Japończykiem/Japonką?
10. Twoje marzenie?
11.Gdybyś mógł/mogła w sobie coś zmienić było by to.....?

Nominowane blogi:

wtorek, 1 października 2013

Rozdział 6 - Przed misją i w trakcie misji

-Misję? - mruknęłam niezadowolona.  Niedawno do nich dołączyłam a tu wyskakuję lidercio mi z misją? Nieładnie.Oj nieładnie.
- Tak, misję. Z Sasorim i Deidarą. Polega ona na skontaktowaniu się z naszym szpiegiem który ma dla nas ważne informacje. -odparł. Popatrzyłam na niego chwilę po czym zmarszczyłam brwi.
-A po co im ja? - spytałam nie za bardzo rozumiejąc co ma na myśli. Uśmiechnął się do mnie złośliwie.
- Pamiętasz może jak to mi powiedziałaś,że nie będziesz brawa udziału w próbie twoich umiejętności? - odparł.
- Cóż, z tego co kojarzę to potem walnąłeś mnie w twarz a ja ze złości stłukłam ci kubek i.... -   Głowa Marchewy spoczęła bezwładnie na  już nowym biurku.
-E...eee... Liderku? Czy wszystko w po...  - zostałam brutalnie złapana za  ramiona przez "omdlałego" człowieka.
- To był taki piękny kubek!!! Jak mogłaś?! Drugiego takiego nie znajdę NIGDZIE!! - potrząsał mną z miną zbitego psa.
-Ogarnij się. - mruknęłam cicho. - Kupię ci nowy... Widziałam taki sam  w Sunie... - niespodziewania mnie puścił.
-To świetnie! Bo akurat tam wyruszacie! A teraz już możesz sobie iść... - otworzył najbliższy zwój i zaczął go czytać.
-Ekhem.. Marcheweczko ukochana... Nie odpowiedziałaś mi na moje pytanie. - powiedziałam robiąc zirytowaną minę.
-A jakie to było pytanie? - uśmiechnął się do mnie głupkowato znad zwoju. Przejechałam sobie ręką po twarzy.
-Po co im ja jestem potrzebna? - spytałam ponownie.
- Muszę wypróbować twoje umiejętności, a jeżeli misja to jedyne wyjście... Tak właściwie powinnaś zadać pytanie po co oni ci potrzebni... - powiedział.
- No to po co oni mi potrzebni? - odparłam przywalając głową o stół.
- Sasori  zna tego szpiega bardzo dobrze w końcu ten dla niego pracuję i przy okazji będzie mi opowiadał o twoich umiejętnościach, a Deidara... pójdzie z wami dla towarzystwa i żeby was po wkurzać. - na jego twarzy znów spoczął ten wredny uśmiech.
- Super...Kocham cię wiesz?- powiedziałam na co tylko Liderek pokiwał głową.
-To ja już sobie pójdę. - Jak powiedziałam tak zrobiłam. Tak właściwie to dopiero teraz zorientowałam się ,że nie wiem  o której mam się spotkać z tymi cholernymi facetami przed wejściem do organizacji. No cóż... Trudno. To już nie mój problem.  Gdy tak szłam przed siebie, jak to ja o coś musiałam się potknąć. W ostatnim momencie stanęłam na rękach i przewracając się zrobiłam kozła. Kocham cię refleksie. Odwróciłam się do tyłu by zobaczyć co prawie spowodowało moją glebę. Jak myślicie co to było? Hentai'ec!!! Rozglądnęłam się po korytarzu czy nikt nie patrzy i szybko chwyciłam znalezisko w swoje rączki.  A jednak człowiek to ma szczęście. Wbiegłam do salonu i rozsiadłam się
na kanapie otwierając książeczkę.

,,... Złapał ja za ręce i położył się na niej przygniatając swoim ciężarem. Pomału zaczął lizać ją po szyji.
-Proszę... Nie... Przestań! - krzyczała. Chłopak oderwał się od niej i zaczął przyglądać się jej twarzy.
-Czyż sama nie mówiłaś ,że tego chcesz? - spytał podgryzając jeden z jej sutków. Z gardła dziewczyny wydobył się głośny jęk. Chłopak położył swoją głowę przy jej uchu.
-Nie podoba ci się? - zapytał podgryzając ucho brązowowłosej.
-Podoba.. Podoba tylko...  - westchnęła gdy  niebieskooki zrobił jej mailnkę na szyji.
-Tylko co?- powiedział dotykając opuszkami palców jej piersi. Dziewczyna zaczęła cicho pojękiwać.
- Boję się. To pierwszy raz gdy... - zatkał jej usta głębokim pocałunkiem.
- Nie masz czego.. Zobaczysz.. To będą same rozkosze. - powiedziawszy to zniżył głowę do jej...."

 Nie dokończyłam gdyż książeczka została m brutalnie wyrwana z rąk.
-Oddawaj,kurwa!!! Właśnie miało zacząć się najlepsze a ty, cholerny debilu mi zabierasz coś tak pięknego? - zaczęłam wyzywać postać stojącą za mną. Uspokoiłam się dopiero gdy ktoś siadł obok mnie.  Był to ten białowłosy Hidanek z tego co pamiętam... I wiecie co? On trzymał mojego Hentai'ca!!! Wyrwałam mu go z rąk patrząc na niego sfochana. Spojrzał na mnie zdziwiony po czym uśmiechnął się w dosyć dziwny sposób.
-Pierwszy raz widzę by dziewczyna czytała hentai'a. - odparł akurat kiedy miałam zamiar otworzyć książeczkę. Spojrzałam na niego wzrokiem męczennika i westchnęłam.
- To patrz ,bo takiego widoku możesz więcej nie zobaczyć. - odparłam. Wyszczerzył do mnie ząbki i wskazał na  rzecz trzymaną w moich rękach.
-Wiesz ,że mam tego więcej? - na te słowa niespodziewanie się ożywiłam.
-Tak?Gdzie? Pokażesz? - zrobiłam proszącą minę. Chłopak złapał mnie tylko za rękę i zaprowadził do jakiegoś pokoju. Ujrzałam coś wspaniałego! Krew, plakaty z niecenzurowanymi rzeczami i pełen syf! Też tak chce... ( Autorka tego tekstu miała ochotę wstawić tu ,,xD" ale nie była pewna czy by było to odpowiednie).
-Zaczekaj chwilę... Zaraz znajdę coś odpowiedniego - odparł i zaczął czegoś szukać w szafkach.
-Ale tu pięknie! - rozłożyłam ramiona i zakręciłam się wokół własnej osi.Gdy miałam już siąść na łóżku potknęłam się o coś na ziemi i walnęłam w nie prosto twarzą(w łóżko dop.aut). Podniosłam się na łokciach i odwróciłam głowę by sprawdzić co to takiego. A tu okazało się,że to była kosa. Wstałam szybko i delikatnie dotknęłam ją opuszkiem palców. Pisnęłam z zachwytu i wzięłam ją w swoje łapki.
-Podoba ci się? - spytał Hidan siadając obok mnie.
-No jasne... Jest cudowna... - powiedziałam nie odrywając wzroku od przedmiotu.
-Trzymaj... To jest cała moja kolekcja. - powiedział i położył wielkie pudło na łóżku. Położyłam delikatnie kosę na podłodze i spojrzałam na białowłosego. Zaczęłam przeglądać książeczki w pudełku.
- W jakiego wierzysz Boga? - spytał nagle. Spojrzałam na niego zaskoczona.
- Cóż... Do tej pory nigdy nie wierzyłam w Boga, bo nie znalazłam takiego który by mi odpowiadał. - odparłam po chwili zastanowienia.
- Ja wierzę w Jashina. W Boga śmierci i bólu. - powiedział dumnie Hidan.
- Bólu? Śmierci? Nigdy o takim Bogu nie słyszałam. Wszystkich których kojarzę to głosili tylko by być dobrym i dawać wszystko co się ma biednym... Czy coś w tym stylu...
- A chcesz się o nim dowiedzieć? - przytaknęłam głową. I tak właśnie zaczęła się długa rozmowa podczas której Hidan opowiadał mi o Jashinie. Po niedługim czasie zaczęliśmy czytać hentai'e i się z nich nabijać. W takim właśnie wesołym klimacie nie wiem ile minęło nam czasu. Śmieszne,nie? Nienawidzę chłopaków ale ten wydaję się  być...spoko. Czuję do niego jakąś dziwną niezidentyfikowaną więź.Nawet moje zachowanie staję się bardziej... Luzackie? Można tak powiedzieć... Oczywiście ktoś musiał przerwać te piękne chwile. A tym kimś okazał się Deidara. Gdy braliśmy się akurat za ostatni hentai wparował niespodziewanie do pokoju białowłosego.
- Nie widziałeś może Nami... - przerwał widząc mnie. Uśmiechnęłam się do niego głupkowato.  Zmarszczył brwi i spojrzał na białowłosego siedzącego obok mnie.
-Mam nadzieję ,że jej nie zgwałciłeś. Chociaż... Jakbyś ją zgwałcił to by się bardzo cieszył. - odparł obojętnie. Zmierzyłam go mroźnym spojrzeniem.
- Nie zgwałciłbym przenigdy swojej bratniej duszy... To,że jestem zbokiem to wcale nie oznacza,że jestem jakimś kompletnym gwałcicielem. A co do tego wtargnięcia do mojego pokoju.... Co ty tu do ^T%$^%%$%$%^^&$@#%$^%$%##%^%$^$#  robisz?(Nie chciało mi się wymyślać tych wszystkich truuudnych słówek dop.aut.) - zaczął drzeć się Hidan. Blondyn tylko przeklną pod nosem.
-Każdy z nas jest zboczony... Nawet Lidercio czy Sasori. A tak właściwie głupia blondyneczko chyba nie myślisz ,że tak łatwo dałabym się zgwałcić...  - uśmiechnęłam się do niego wrednie. Ten tylko zakręcił oczami w geście niezadowolenia i z niesmakiem wymalowanym na jego ustach  powiedział.
- Nie mów do mnie ,,blondyneczko".... Tak właściwie to Sasori kazał mi po ciebie przyjść. - spojrzałam na  Hidana smutno.
-Muszeee? - zwróciłam się do niebieskookiego.
-Tak, musisz. - nałożył naciska na ostatnie słowo. Westchnęłam. Nie miałam jakoś ochoty się z nim wykłócać( normalnie jak nie ja...), więc "grzecznie" pożegnałam się z fioletowookim i poszłam za Deidarą. Przez całą drogę wpatrywałam się w cudowną brudną podłogę. Niespodziewanie zderzyłam się z kimś i prawie bym upadła gdyby jak już nie raz wspominałam mój kochany refleks.  Spojrzałam na osobę z którą się zderzyłam. Itachi Uchiha... Te słowa brzęczały mi echem w głowie.
-Uważaj jak chodzisz. - powiedział chłodno. Z jego oczu nie można było wyczytać nic. Mówi się ,,Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie",nie? Obdarzyłam go tym samym spojrzeniem.
- To ty uważaj jak chodzisz.  - powiedziałam. Mierzyliśmy się jakiś czas spojrzeniem. Żadne z nas nie chciało odpuścić pierwsze. Nagle czarne oczy Uchihy zmieniły barwę na czerwoną. Rozumiem... Chce mnie wystraszyć? Uśmiechnęłam się złośliwie. Pewnie sterczelibyśmy tam jeszcze z godzinę gdyby nie odciągnął mnie od niego Deidara.
- Chodź. Musimy się pośpieszyć ,bo nas Dana zabiję. - wysyczał mi do ucha.  Ostatni raz spojrzał na czarnowłosego i poszłam za blondynem.
---------------------
Jak później się okazało,Sasori nie mógł dłużej wytrzymać i zostawił nam karteczkę przy swoim pokoju ,że... A może zacytuję? No więc...  ,,Wyruszamy za godzinę. Jest dokładnie 18:00. Nie spóźnijcie się,bo zabiję. " W jego pokoju znalazłam jeszcze informacje,że na biurku zostawił mi zwój z kunaiami, shurikenami itd. Ale od rzeczy... Tak czy siak spóźniliśmy się na umówioną godzinę i Sasori tak jak obiecał nas zabił. Dokładnie "prawie" zabił. Mi się nic takiego nie stało... Gorzej było z Deidarą.. Aż lepiej nie opowiadać. Powróćmy do teraźniejszości. Szliśmy,szliśmy i jeszcze raz szliśmy. Blondyneczka nawijała coś do Sasorka,a mnie całkowicie olała. A  czerwonowłosy jak to on miał wszystko i wszystkich w dupie.  Z każdym krokiem drogi zaczęło robić mi się coraz bardziej nudno,więc zaczęłam nucić. Oczywiście ten cholerny debil Deidara mnie uciszał. Lecz nie zważając na nic z zewnętrznego otoczenia nie przerywałam sobie. W końcu nucenie zmieniło się w śpiewanie. Zaczęłam pomału wypowiadając słowa tylko znanej mi piosenki. Moje prawe oko zaczęło połyskiwać jaskrawym błękitem. Tylko spostrzegawcza osoba mogła to zauważyć.
(Można pominąć piosenkę jak komuś się nie chce słuchać :))

I remember years ago
Someone told me I should take
Caution when it comes to love
I did, I did
You were strong and I was not
My illusion, my mistake
I was careless, I forgot
I did
And now all is done
There is nothing to say
You have gone and so effortlessly
You have won
You can go ahead tell them

Tell them all I know now
Shout it from the roof tops
Write it on the sky line
All we had is gone now
Tell them I was happy
And my heart is broken
All my scars are open
Tell them what I hoped would be
Impossible, impossible
Impossible, impossible

Falling out of love is hard
Falling for betrayal is worst
Broken trust and broken hearts
I know, I know
Thinking all you need is there
Building faith on love and words
Empty promises will wear
I know (I know)
And know when all is gone
There is nothing to say
And if you're done with embarrassing me
On your own you can go ahead tell them

Tell them all I know now
Shout it from the roof tops
Write it on the sky line
All we had is gone now
Tell them I was happy
And my heart is broken
All my scars are open
Tell them what I hoped would be
Impossible, impossible
Impossible, impossible
Impossible, impossible
Impossible, impossible

Ooh impossible (yeah yeah)

I remember years ago
Someone told me I should take
Caution when it comes to love
I did

Tell them all I know now
Shout it from the roof tops
Write it on the sky line
All we had is gone now
Tell them I was happy (I was happy)
And my heart is broken
All my scars are open
Tell them what I hoped would be
Impossible, impossible
Impossible, impossible
Impossible, impossible
Impossible, impossible

I remember years ago
Someone told me I should take
Caution when it comes to love
I did

Po wymówienia ostatniego słowa ,rzuciłam shirukenem w kierunku drzewa. Natychmiast kolor mojego niebieskiego oka powrócił do normalności. Gwiazdka zatrzymała się w powietrzu.Po chwili spłynęła po niej krew,a do moich uszu dostał się cichy  syk bólu. Po chwili  ukazała nam się postać czarnowłosego shinobi która skryła się za drzewami. Stanęłam w pozycji bojowej.
- Już pogoń? Myślałam,że przyjdą później.  - westchnęłam. Blondyn spojrzał na mnie zły.
- Myślałaś? To ty myślisz? A tak właściwie o co chodzi z tym pości... - Nie dokończył,bo popchnęłam go na ziemię spychając z toru lotu kunai.
- Nie gadaj tyle! - warknęłam do niego i szybko się podniosłam. Rozejrzałam się za wrogim ninja. Nie musiałam czekać długo gdy nagle sam wyskoczył mi za drzewa.
-Odsuńcie się!- krzyknęłam w stronę swoich towarzyszy rzucając senbonami w czarnowłosego. Byłam pewna ,że ich zgrabnie uniknie.
-W życiu! Chyba cię pogięło. - wrzasnął Deidara stając obok mnie. Sasori nic na to nie powiedział tylko podszedł bliżej. Super... Myślałam,że szybciej to załatwię. Westchnęłam a następnie zrobiłam unik przed ciosem w plecy. Błękit otoczył moje prawe oko by po sekundzie zniknąć nie zostawiając po sobie śladu.
- Widzę,że nie możesz doczekać się walki.... To do dzieła!

------------------
Haaa!!! I rozdział gotowy.
Przepraszam wszystkich za moje błędy. A znając życie i siebie na pewno są jakieś... Wy też chyba wstawiacie przecinki na czuja,nie? I oczywiście....
OFICJALNIE ODWIESZAM BLOGA.
Hahahaha... Zawsze chciałam to napisać... Nie mam pojęcia czemu...

Pozdrawiam was wszystkich gorąco i życzę dobrych ocen z matmy i innych cholerstw zadręczających ludzką psychikę. :D
Otaku-chan

piątek, 30 sierpnia 2013

Zawieszam bloga!

Tak jak w tytule... Ale spokojnie! Tylko na cały  wrzesień. :3
Mam do uporządkowania sprawy szkolne. Właśnie przeniosłam się do innej szkoły. Nie znam tak kompletnie NIKOGO. Nowi nauczyciele,klasa,osoby. Odrobinę się martwię,że nie będę miała czasu by pisać notki. Tym bardziej,że muszę zrobić jak najlepsze wrażenie.
Ale nie ma cię czym martwić! Nie mam zamiaru zostawiać swojego pomysłu niedokończonym... xDD

Ja jeszcze tu powrócę!!! :DDD
Pamiętajcie! :33

Pierwsza Kartka

Niewiadomej daty.
Ciemno.

Wiem,że powinnam to gdzieś zapisać aby się uspokoić. Napiszę to na tobie. Muszę uważać by tylko Oni nie zauważyli,że to robię. Obudziłam się dosyć niedawno...A może dawno? Nie mam pojęcia. Nie ma tutaj zegarka ani okna... Byłam przypięta do jakiś kabelków. Znajdowałam się w jakimś pomieszczeniu. Było bardzo małe. Mogłam zaledwie postawić jeden krok. Leżałam na czymś twardym a zarazem miękkim. Zaraz...Chwila... Chyba powinnam się przedstawić? Mam na imię... Nie...Nie mam imienia. Chyba. Znaczy,niby pamiętam jak się nazywam a zarazem nie. Moje wspomnienia wydają się zamglone. Co do tego jak mam na imię... Mówią tu na mnie Ona albo Córka Równowagi. Nie wiem o co im może z tym chodzić i zapewne nie będę się w to zgłębiać.  Ostatnio przychodzą do mnie Oni. Nie wiem jak ich nazywać... Mają na sobie czerwone peleryny z kształtem smoka na plecach. Na głowach znajdują się kaptury. Nigdy się do mnie nie odzywają. przez tą ciszę mam strasznie czuły słuch. Tak właśnie podsłuchiwałam ich. Gadali coś o jakimś Smoku i z tego co wiem o mnie. Podobno ten cały "Smok" ma niezadługo mnie odwiedzić.  Odrobinę się martwię. Odrobinę? Boże! Ja się MEGA martwię.  Jakiś  czas temu przyszli  do mnie i pobierali mi krew. Przyczepiali mi także metalowe pręty do skóry,a przez nie przesyłali prąd. Do tej pory mam poparzenia. Nie wiem dlaczego to robią.Ile ja jeszcze wytrzymam? Zapomniałabym napisać,że chyba zwariowałam. Gadam sama do siebie,rozumiesz? No nie liczę tego,że piszę do kartki która i tak mnie nie zrozumie. Może po prostu mam rozdwojenie jaźni? Ugh! Chodzi mi po prostu o to,że rozmawiam w myślach z "kimś". Ten ktoś mówi mi ,że jeszcze trochę a ucieknę z tego pomieszczenia. Pfff! Ciekawe niby jak? Ta klatka przypomina mi niebieski szkło. Niestety nie jest takie delikatne jak szkło...Muszę obmyślić plan, bo tu zdechnę! Mam nadzieję,że ten "ktoś" mi pomoże. A tak właściwie... Zastanawiam się skąd znam tyle słów i to dziwne pismo. Wszyscy tutaj piszą jakimiś "szlaczkami". W ogóle jakim cudem ja umiem pisać? Mam tak chaotyczne myśli,że ledwo układam je w poprawne zdania. Eh.. O cholera! Słyszę Ich. Idą tu. Muszę cię schować, albo potargać... Jak się dowiedzą ,że to wszystko tutaj napisałam to mnie zabi~~~~~~

________________________________
Witajcie ^^. Chciałabym was poinformować ,że od dzisiaj zacznę pisać Karteczki! xD Wybaczcie ,że ta akurat jest taka krótka,lecz nic na to nie poradzę. ^^ Gdybym starała  się napisać dłuższą, ta notka byłaby tak nudna i głupia jak dziurawy but.(No chyba,że ktoś lubi dziurawe buty to bardzo przepraszam... >.>)
Gorąco was pozdrawiam i przesyłam buziaki :***

środa, 21 sierpnia 2013

Rozdział 5 - Sasori? O.o

[...]Nie mamy wolnych pokoi. Musisz z kimś zamieszkać.Daję ci wybór. Itachi albo Sasori. - Ci wymienieni nie odezwali się nawet słowem.
- A nie mogę zamieszać z Konan? - spytałam.
-Nie. - Cóż. Nie takiej oczekiwałam odpowiedzi. Westchnęłam. Jestem między młotem a kowadłem. Wspaniale... Chyba czas bym pokazała się tym tu zebranym z bardziej "twardej" strony. Skrzyżowałam ręce na piersiach i wbiłam wzrok na Lidera.
-Nie zgadzam się. Nie będę spać z żadnym chłopakiem w jednym pokoju. - powiedziałam pewna siebie. W środku aż krzyczałam ,że jak nie zmieni zdania to wydrapie mu te oczyska. Lider zmarszczył brwi.
- W takim razie moja ostateczna propozycja to pokój z Hidanem. - kątem oka spojrzałam w stronę wymienionego. Napalony aż oblizał usta. Przymknęłam oczy by się uspokoić. Otworzyłam je nagle gwałtownie.
-Czy wyraziłam się niejasno?  Nie będę spała z ŻADNYM chłopakiem. - warknęłam.
- W takim razie inna propozycja? - spytała mnie Marchewka.
- Będę mieszkać z Konan albo znajdziesz mi wolny pokój. W przeciwnym razie zamiast mieszkać z tymi ćwokami wolałabym spać w kuchni, bibliotece, salonie czy czymś innym! - wykrzyczałam.
-Niezły pomysł... - Rudy uśmiechnął się złowieszczo.

***********************
Nie wierzę! To mój najgorszy dzień w życiu! Chociaż... Jakby się tak zastanowić to nie... Zresztą... Nieważne!!! Jak te [wstaw ulubione przekleństwo] mogły to zrobić?  Szczególnie ten rudy flak?! Zamknęli mnie w zakurzonej bibliotece z jedną, jedyną poduszką którą  obślinił Hidan trzymając w rękach. Następnym razem to... to nie wiem co im zrobię! Ugh!! Znalazłam tutaj, pomiędzy regałami stary fotel. Nie będzie on może najwygodniejszy ale lepsze to niż podłoga. Żeby nie było  poduszka poszła w zapomnienie   (dostały nią drzwi) więc będę musiała się bez niej obejść. Jak tak pomyślę to może nawet dobrze że tu będę. Te pustaki zapomniały,że tu jest ich większość zwoji. Kilka sobie kiedyś wezmę. Uzbieram jakąś sumkę za nie? Cóż na pewno tak. Podeszłam do któregoś regału. Popatrzyłam tak po nim i wypatrzyłam książkę pt.: ,,Pieśni". Szybko pojawiła się w moich łapkach. Przekartkowałam ją szybko i trafiłam na TO. Tak długo tego poszukiwałam... Nie wierzę. To jakiś cud... normalnie... Tyle,że ta kartka jest niezwykle zniszczona. Kuźwa... Nie doczytam się wszystkiego...

Pieśń Uwolnienia


W latach kiedy to czas sięga do wielkiej wojny, Moc się rozsnuwa.
Moc dawnych krajów,
Moc spokoju.
Niosą go wichry, deszcze i śniegi, niosą go rzeki.
###################################################
###################################################

##########################
##########################
##########################
##########################
##########################
##########################
##########################
##########################
##########################

##############################
##############################
##############################
##############################
##############################

##################################################
To będzie oznaka,że Istota ta niezadługo się pojawi...
To ona zjednoczy świat,ten świat na skrajności.

A wszystko to zaczęło się od historii diabła i anioła...

##############################
#############################
############################

Hm... Ciekawe... Gdy wreszcie ją znalazłam... NICZEGO Z NIEJ NIE ROZUMIEM! Nie ma co... Cudownie.. Historia diabła i anioła? Istota? Nie przepadam za zagadkami. Miejmy nadzieje ,że wszystko się szybko rozwiążę. Rozejrzałam się po bibliotece w poszukiwaniu jakiegokolwiek szpiega. Niepostrzeżenie wyrwałam kartkę i schowałam ją do kieszeni. Czas pójść spać... Podeszłam do zniszczonego fotela i na nim usiadłam. Nim się zorientowałam miejsce gdzie niby miałam spać rozpadło się. Nic tylko płakać nad swoim losem.  Położyłam się na jednej części fotela. Super... Czyli... Dobranoc? Ehh...
Nie pospałam długo, tego byłam i jestem pewna. Obudziło mnie szarpanie w ramię. Uchyliłam jedną powiekę i ujrzałam Sasoriego w tej kukle.
-Spieprzaj... Nie widzisz ,że śpię. - odparłam i przewróciłam się na drugi bok. Ten dalej mnie ignorując potrząsał mną.
-Wstawaj. - powiedział po chwili.
-Nie... - odparłam zaspana. Niestety ta cholera chyba nie zna słowa ,,nie". Zostałam bezczelnie złapana za nogę i podniesiona do góry.  Wtedy to się dopiero rozbudziłam.
-PUSZCZAJ MNIEEE!! - zaczęłam krzyczeć i się wyrywać. Niestety to nic nie dało więc po kilku minutach dałam sobie spokój. No i tak sobie szliśmy. Albo raczej to on szedł a ja wisiałam. Jakby ktoś obcy nas zobaczył pomyślałby ,że jesteśmy wariatami. No przecież pomyślcie. Jakiś karzełek posuwający się po ziemi, a za nim albo raczej nad nim potargana różowowłosa dziewczyna trzymana przez metalowy ogon który mu wychodzi z dupy! Przecież to nie jest normalne... Ale czy tu cokolwiek jest normalne? Zirytowana faktem iż zaczęła mnie boleć noga a wraz z nią głowa postanowiłam się dowiedzieć o co temu [twoje ulubione przekleństwo?] chodzi.
- Mogę wiedzieć czego ode mnie chcesz? - odparłam zła.  Oczywiście nie otrzymałam odpowiedzi od razu... Bo jakże inaczej... W końcu nie jestem godna słuchać głosu  najwspanialszego i najlepszego lalkarza na całej kuli ziemskiej, nie? Po kilku minutach które dłużyły się niemiłosiernie wreszcie otrzymałam odpowiedź która raczej mnie nie usatysfakcjonowała.
-  Czegoś. - odpowiedział. Westchnęłam i postanowiłam sobie odpuścić. Z tym gościem się nie dogadasz. Nie wiem jak i kiedy ale nagle się zatrzymaliśmy. Musiałam sobie przysnąć co jest mega dziwne w tej sytuacji.
- Już doszliśmy? - zapytałam raczej sama do siebie nie oczekując na odpowiedź lalkarza. Tak jak można było się domyślić ciągle milczał. Ten koleś mnie denerwuję...
-Mógłbyś mnie puścić? Niedobrze mi... Zaraz puszczę pawia... - złapałam się za usta. Ku szczęściu moim i mojego biednego żołądka wykonał moją prośbę. Oczywiście upadłam tyłek który teraz strasznie bolał. Powoli wstałam.
- Powiesz mi wreszcie po co mnie tu przyprowadziłeś? - znów spytałam. Niestety tak jak i poprzednio moje pytanie zostało zignorowane.
- Wchodź. - i wepchnął mnie do pokoju przy którym staliśmy. Zdziwiona zorientowałam się,że znajdujemy się w pokoju pełnym kukiełek.  Panował tu pedantyczny porządek. Pokój nie wydawał się wyróżniać jakoś specjalnie. Ściany koloru piaskowego, a na nich półki ze zwojami i książkami. Podłoga z hebanowego drewna. Biurko, szafa, mniejsza szafeczka,łóżko, fotel i tyle. Odwróciłam się do skorpiona, którego za mną nie było. Okazało się,że w tym czasie kiedy to ja podziwiałam pokój Sasori wyszedł ze swojej "skorupki" i aktualnie siedzi sobie przy biurku i robi laleczkę.
- Sasori... Powie... - przerwano mi.
- Rozkaz Lidera. - odparł cały czas zajmując się swoją pracą. Przekrzywiłam głowę lekko w  bok patrząc na jego plecy.
- Nie za bardzo rozumiem...  - odparłam i usiadłam na jego łóżku. Westchnął.
- Lider wydał rozkaz abym po ciebie poszedł i przyniósł do swojego pokoju. - powiedział sięgając po coś na półce. Ręką złapałam się za twarz( coś w stylu facepalm'a? xD dop.aut.)
- Mogłeś mnie tam zostawić... Nic by się takiego nie stało. - powiedziałam cicho. Trzeba by przeanalizować swoją sytuację... Po pierwsze nawet jakbym chciała uciec z tego pokoju to nie miałabym gdzie pójść spać... Biblioteki nie znajdę...Po drugie jestem tak padnięta,że nie mam nawet siły chodzić... Eh... Wszystko wskazuję na to,że nie mam wyboru i muszę tu zostać.Z moich ust wydało się westchniecie. Sięgnęłam po poduszkę znajdującą się na łóżku. Wstałam i podeszłam do fotela na przeciwko mnie. Powoli na niego opadłam.
- Wzięłam twoją poduszkę , nie będę zajmować ci łóżka i położę się na fotelu. - podłożyłam sobie miękką rzecz pod głowę i przymknęłam oczy.
-Nie będziesz się przebierać w piżamę czy coś takiego? - usłyszałam od samego właściciela pokoju.
-Jakbyś nie zauważył nie mam w co... - odpowiedziałam z zamkniętymi oczami. Nagle coś spadło mi na twarz. Zaskoczona otworzyłam oczy i zobaczyłam dosyć przydługawą koszulę.
-Masz. - odparł czerwonowłosy i wrócił do pracy. Rozejrzałam się po pokoju. Nie za bardzo jest się gdzie przebrać... Przecież nie zrobię tego przy nim. W  tym momencie wpadłam na świetny pomysł. Schowałam się za fotelem i tam nałożyłam na siebie koszulkę. Sięgała mi do kolan. Cóż... Nie myślałam ,że jestem taka niska... Powróciłam na swoje miejsce i zasnęłam.

***************************
Ale mi ciepło... Nie chce mi się wstawać. Jest tu za przyjemnie. Chcąc nie chcąc powoli uchyliłam powieki. Podniosłam się do siadu i zrozumiałam,że nie jestem na fotelu tylko w .... Łóżku?! Runęłam na podłogę powodując niemały huk.  Jak?! Gdzie?! Kiedy?! Skąd ja się tu wzięłam?! Obolała wstałam i postanowiłam się szybko przebrać dopóki nie ma tu Sasoriego. Kiedy kończyłam zakładać bluzkę właśnie wszedł owy osobnik. Czasem ma się to szczęście, nie?  Skorpion popatrzył na mnie po czym odwrócił się skąd przyszedł (Nie był w kukiełce ^^).
- Chodź, zaraz będzie śniadanie. - To powiedziawszy poszedł nie patrząc za siebie. Czym prędzej pobiegłam za nim. Z daleka można było usłyszeć odgłosy tłuczonego szkła czy krzyki. Poranki zawsze u nich wyglądają tak samo? Mam nadzieję,że nie. Weszliśmy do środka i to co ujrzeliśmy albo raczej ja ujrzałam przekroczyło moje najśmielsze wyobrażenia.... Opisać wam? Jesteście PEWNI,że to nie zniszczy waszej psychiki? Sami tego chcieliście. No więc może po kolei...  Deidara darł się i walił zieloną papką( która zajęła prawie całą kuchnię) w Tobiego, znajdującego się na żylandorze. Zamaskowany nieźle się przy tym bawił.Co było widać i słychać. Hidan przyniósł tu wielką gumową lalkę którą obślinił... Najwyraźniej pokazywał Kakuzu chwyty które podobają się "laską" podczas stosunku. Niestety ten był zajęty przeliczaniem pieniędzy, które po chwili Zetsu pomylił z roślinkami i mu je ukradł. Itachi schował się pod stolikiem i czytał książkę pt.: ,,Nie ma to jak debile". Kisame smażył rybę ale nie zauważył,że ona się pali... Nie ma to jak gazetki wędkarskie...  Powiem wam,że to wszystko bardzo ładnie brzmi, lecz nie wygląda.
- Saso..? Czy oni tu tak zawsze? - Ten tylko westchnął i ruszył przed siebie. Przypatrzyłam się Kisame. Uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Ej Tuńczyku!!! Nie ładnie jeść swoich pobratymców! - zawołałam. Rybka spojrzała na mnie z ogniem w oczach.
-Ty... - powiedział. Mój uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej.
- A tak właściwie to coś ci się pali. -  odparłam  spokojnie wychodząc z kuchnio-salonu. Za sobą usłyszałam tylko krzyk Kisame i jego przekleństwa na moją osobę.Trudno... Będe musiała obejść się bez śniadania. I tak straciłam apetyt... Z bananem na twarzy postanowiłam odwiedzić Liderka. Na moje szczęście akurat przechodziłam obok jego gabinetu. Oczywiście jak to ja weszłam bez pukania. Gdy tylko uchyliłam drzwi w moją stronę poleciała... marchewka?
-PUKAĆ! - usłyszałam. Weszłam do gabinetu i usiadłam przed Żelazkiem kładąc mu warzywko na biurku.
-Hai,hai...(Tego chyba nie trzeba tłumaczyć? :D dop.aut.) - powiedziałam. Nastała chwila ciszy. Rudy pisał coś w papierach, a ja wpatrywałam się w lampkę na jego stoliku. Postanowiłam przerwać nasze milczenie.
-Ej... Liderku?
-Hm? - jego oczy spojrzały na mnie znad zwoju.
- Dlaczego kazałeś Sasori'emu iść po mnie? - spytałam.
-Nie kazałem... Nawet nic takiego nie mówiłem. - powiedział wracając do swojej pracy. Nie kazał? Nie rozumiem... Czyli,że Skorpion sam po mnie przyszedł? To się wydaje być dość... Niespodziewane. Nie za bardzo go rozumiem. Jak mu nikt nie kazał to po co po mnie przychodził?
Zapewne się martwił. -usłyszałam przemądrzały głos tego głupiego ptaka.
Gdzieś się ty podziewał, ptaszorze? A tak właściwie to niemożliwe żeby się martwił... Przecież on mnie nie zna! A po jego charakterze widać,że nie ufa ludziom.
Wszystko jest możliwe...
Nie pieprz. Nagle się odzywasz i już gadasz jakieś bzdety.
Najwyraźniej nic się nie zmieniłaś przez ten jeden dzień..
Zamknij się... Czasem mam się dość..
Oh... A ja myślałem,że się za mną stęskniłaś... Chyba się popłaczę( T.T )
Nie mam do ciebie siły...
Też cię kocham! ^^
Taa... - moją pogawędkę przerwał Rudy.
- Tak właściwie, to bardzo dobrze ,że przyszłaś... Mam akurat dla ciebie misję...

-----------------------------
Wreszcie napisałam tą nocię! ^^ Mam nadzieję,że za dużo błędów tu nie ma.... >.>
Miłego czytania! :3



poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Rozdział 4 - Teraz to pozostaje mi tylko jedno...Wojna!

Rozdział dedykuję Nijii,Utau Yami,Soyeon i Zuari. Swoim pierwszym czytelniczkom. :3
~~~~~~~~~~~~~~

-To tak się wita niespodziewanych gości, jak sądzę panie Liderze? - odparłam. Usłyszałam tylko spadanie kartek i koło mojej twarzy przeleciał metalowy pręt.
-Kim jesteś? - usłyszałam donośny męski głos. 
-A czy to ważne? - Nagle zapaliła się lampka jak się później okazało znajdująca się na biurku. Moim oczom ukazała się ruda czupryna a wraz z nią srebrne oczy. 
- Ważne jeżeli chcesz przeżyć. - usłyszałam a jego oczy zwróciły się prosto na mnie. Poczułam jak coś napiera mi na głowę. Ciekawe... Albo chce usłyszeć moje myśli, albo chce się co nieco o mnie dowiedzieć. Mam niezły pomysł .Niby otworzyłam swój umysł.Zapodałam jakąś dziwną bajkę o sobie i wpuściłam śmieszne(oczywiście dla mnie) myśli. ,,Oh... Jaki ten rudy jest przystojny! Normalnie ciacho. Hm.. Ciekawe jaką ma klatę? Pewnie umięśnioną.. Mrau.." Usłyszałam ze strony biurka pomruk zadowolenia. Heh! Mam go? Faceci są naprawdę naiwni...
-Możesz podejść? Chciałbym wiedzieć z kim mam do czynienia.- jak powiedział tak zrobiłam. Oczywiście cały czas byłam w pełni czujna. W końcu to jest BRZASK, a nie placyk dla dzieci.
-No, no. Ładną masz buźkę.- ,,I nawzajem". Nie ma to jak podlizywać się Liderowi. Niespodziewanie zostałam złapana za podbródek. Niezły narwaniec.Niestety (na pewno nie dla mnie) do pokoju wparował ten blondynek od bomby.
-Lide...- przerwał. Zdziwiony się wpatrywał się we mnie. Marchewa mnie puściła i przy okazji rzuciła książką w łeb niebieskookiego.
-PUKAĆ! Boże co ja z wami mam...- złapał się za głowę.Blondyn dosyć szybko podniósł się z podłogi. Irytującą sprawą było to,że ciągle się na mnie patrzył.
-Cz...Czy Lider,un...-zaczął się jąkać. Miałam ochotę się roześmiać,ale się powstrzymałam.
-Co Lider?A tak właściwie to co z misją?- rudowłosy zmierzył go wzrokiem. Deidara zlękną się jeszcze bardziej.
-Czy Lider wie,że to jest Imoshinai? - odparł prawie,że szeptem. Zapadła cisza. Srebrnooki spojrzał na mnie z  błyskiem w oku. Natychmiast wygonił niebieskookiego. Nieśpiesznie podszedł do mnie. 
-To na czym skończyliśmy?- spytał. Zbliżył swoją twarz do mojej. Nie wytrzymałam i wybuchłam śmiechem. Zaczęłam się aż zataczać niczym pijana. Jego wzrok wyrażał coś w stylu ,,o.o", chociaż...Nie. Nie wyrażał nic. Musiało mi się wydawać.
- Co cię tak śmieszy? - zapytał oschle. Na jego nieszczęście ja wcale nie przestałam się śmiać. Gdy się w końcu uspokoiłam, rozsiadłam się na podłodze.
-Jak to co? To,że jesteś totalnym idiotą. Myślałeś,że dam się zabrać do łóżka chłopakowi którego widzę pierwszy raz? - byłam rozbawiona. Zauważyłam pulsującą żyłkę na czole rudego. Podszedł do biurka i walnął na samym środku z pieści. Biedny mebel nie wytrzymał ciężkiej ręki i pękł na pół.
- Powinieneś brać jakieś ziołka. Ciekawe kto teraz będzie za to płacił?- westchnęłam wstając. Siadłam na krzesełku przed srebrnookim.
-Po pierwsze masz mi mówić Liderze. Nie jesteśmy ze sobą na ,,ty". - powiedział grzebiąc w szafkach za nim. Ziewnęłam. I tak mi nie będzie mówić co mam robić.
-A to niby dlaczego mam ci mówić ,,Liderze"? - zapytałam podnosząc do góry jedną brew.
-Ponieważ wstępujesz do mojej organizacji. - powiedział i położył (tak na tym popsutym biurku) przede mną ten ich mało gustowny płaszczyk, słomiany kapelusik i jakiś pierścionek.
-A kto tak powiedział? -  spytałam przyglądając się rzeczom.
-Ja. - usłyszałam w odpowiedzi. Właściwie to dlaczego ja tak narzekam ? Czyż nie po to tu przyszłam? Tylko,że jak to ja muszę się na kimś wyżyć. Nienawidzę siebie za tą problematyczność...Cóż już taka jestem i nic tego nie zmieni.
-Widzę,że nie mam innego wyboru. - westchnęłam i wzięłam rzeczy. Wstałam i już miałam wychodzić gdy powstrzymał mnie nie kto inny jak sam Lidercio.
-Czy ty w ogóle myślisz? - spytał. To pytanie mnie rozzłościło. Czy on zasugerował,że jestem debilem?
-Nie,wiesz? - odparłam na przekór. Widziałam jak się lekko uśmiecha.
-Tak jak sądziłem. - prychnęłam. Bezczelny! Wyszłam z tego jego pokoju  na korytarz. Po chwili uświadomiłam sobie ,że nie za bardzo wiem gdzie mam iść. Kolejne westchnięcie. Jakby za sprawą moich myśli z zakrętu wyszła niebiesko włosa dziewczyna. Uśmiechnęła się do mnie lekko.
-Witaj. Nazywam się Konan. Pain poprosił mnie abym cię oprowadziła.- odparła. Poprosił? Czyżby mnie już wcześniej oczekiwał? A może to przez te jego oczy? Jak one miały... Rinnegan? Chyba tak...
-Pain? - spytałam. Czyżby tak naprawdę nazywał się Marchewa?
- Tak ma na imię Lider. Lecz tylko mi pozwala tak do siebie mówić. - na moich ustach zagrał przebiegły uśmiech.
-Dzięki za informację. - odpowiedziałam niby obojętnie. Ruszyłyśmy w drogę najpierw poszłyśmy do kuchni połączonej z salonem. Tam zobaczyłam tego całego Deidarę i jakiegoś białowłosego kolesia z gołą klatą. Nawet nas nie zauważyli. Przyuważyłam,że się nieźle wykłócają. Czyżby towarzysze do wykończenia? Następnie odwiedziłyśmy salę pieczętującą oraz zajrzałyśmy do salonu.
-Ej...Konan? Czy ty jesteś jedyną dziewczyną w tej organizacji? - spytałam nagle.
-Byłam. Teraz jesteśmy dwie. - odpowiedziała. - Pain nas wzywa. Znaczy bardziej ciebie. Ja już muszę iść. Niezadługo mam misję. Jego gabinet znajduję się prosto. To do zobaczenia - powiedziała i odeszła w sobie znaną stronę.
-Konan! - zawołałam za nią. Odwróciła się do mnie z pytającym spojrzeniem.
-Kiedy się znowu zobaczymy?  -zapytałam. Wzruszyła ramionami.
- Sądzę ,że za kilka tygodni. Często mam misję i prawie wcale mnie nie ma w organizacji. - to mówiąc odeszła. Miałam ochotę walnąć się w twarz z otwartej ręki. Świetnie. Sama z... ile ich właściwie jest? 9? Załóżmy,że 9. No to będę sama z 9 chłopami pod jednym dachem.Chwila.. Oni tu nie mają dachu. Nie ma co. Nie ma co... Wydałam ciche westchnięcie i poszłam prosto przed siebie. Po kilku minutach drogi pojawiłam się pod tymi cudownymi drzwiami z tabliczką. Otworzyłam drzwi z rozmachu i w ostatnim momencie uchyliłam się przed krzesłem. Nie ma to jak stary,dobry refleks.
-Do jasnej panienki!  Czy wam trzeba powtarzać to tysiąc razy? PUKAĆ! - usłyszałam.
-Najwyraźniej Pain. Czyżbyś zapomniał,że ja nie myślę?  Najpierw robię potem...krzyczę?- weszłam do gabinetu i znów usiadłam przed liderem.
-To co chciałeś? - spytałam. Marchewce zaczęła drgać żyłka na czole.
-Facet, uspokój się ,bo jeszcze ci ta żyłka pęknie.- powiedziałam. Przymknął oczy i zaczął oddychać.
- Jak już ci mówiłem masz mi mówić LIDERZE. Poza tym skąd wiesz jak mam na imię? Chociaż szczerze powiedziawszy mało mnie to interesuję. - Tylko przytakiwałam na jego słowa.
-Zrozumiałam Lideku. Czy to już wszystko? - ten tylko pomachał głową w geście rezygnacji.
-Nawet nie wiesz jak mam ochotę cię uderzyć - odparł nagle. Zdziwiłam się ale nie dałam po sobie tego poznać.
-Dobra, więc mam do ciebie kilka spraw. Między innymi musisz wypełnić kartę o swoich danych. - Podał mi owy papier. Widniały na nim takie rzeczy jak imię,nazwisko, wiek,płeć,orientacja, kekkei genkai ,typy natury, była przynależność i ranga. Wypisałam tylko to co mi pasowało.

Imię: Namida
Nazwisko: -
Wiek: 16-26
Płeć: Jesteś ślepy skoro nie wiesz.
Orientacja:  Aseksualistka
Kekkei genaki: -
Typy natury: -
Była przynależność: -
Ranga: -

Taka kartkę oddałam Liderowi. Zmarszczył brwi patrząc na nią.
-Nie wypisałaś wszystkiego...
-Nie mam zamiaru. - powiedziałam twardo.
- A to niby dlaczego? - spytał.
- Po prostu nie mam zamiaru. - odpowiedziałam. Zagryzł zęby.
- Rozumiem.-odparł. -  Chciałbym ci oznajmić,że musisz przejść przez walkę próbną.Chcę wypróbować twoje umiejętności...
-Nie zgadzam się. - przerwałam mu. Tym razem Marchewka przegryzła wargę. Po chwili z jego ust wyleciała stróżka krwi. Ten to ma słabe nerwy... Nie dokończyłam myśli gdy zostałam uderzona w twarz. Powoli dotknęłam swojego policzka. Nie wierze... Pierwszy raz od tak dawna jakiś chłop mnie uderzył. Wstałam zła.
- Teraz pozostaje mi tylko jedno...Wojna! - prawie,że warknęłam.
-Siadaj. - odparł zimno. Zrobiłam co kazał. Byłam zła tak ,że najbliższą rzecz (którą okazała się szklanka,a nie... Jednak to był ulubiony kubek Lidera) uderzyłam o ścianę.
-MÓJ KUBEKKK!!! - zawył rudy rzucając się do szkła. Zaczął je zbierać z jak największą delikatnością.
-Kobieto co ty wyprawiasz?! I widzisz co zrobiłaś z moją ukochaną szklanką!? - Wyglądał tak jakby miał się rozpłakać. Dosłownie mnie wcięło. Nie wiedziałam czy mam płakać czy się śmiać. Ku mojemu szczęściu Liderek zorientował się ,że nie jest sam i natychmiast się ogarnął. Ze szkłem na rękach siadł na poprzednim miejscu.
-Właśnie zwołałem zebranie. I zaraz tam wyruszamy. - powiedział wkładając kawałki kubka do worka ,a następnie odkładając to do najbliższej szafy. Byłam tak zaskoczona tym co zobaczyłam ,że nawet nie zauważyłam kiedy byliśmy już w salonie. Srebrnooki dumnie otworzył drzwi. Przed nami stał wielki stół a wokoło niego rozsiedli się już członkowie Akatsuki. Marchewka oczywiście usiadła na "głównym" miejscu. Ja obok niego.
-Jak już pewnie zauważyliście mamy nowego członka. Albo raczej członkinię. To jest Namida. Przedstawcie się.
-Kakuzu.- ten to wygląda jak by był pluszowym misiem , którego ktoś co chwile zszywał...
-Hidan jestem, maleńka. - ... Zero komentarza.
-Sasori. - A więc tak wygląda Sasori bez tej swojej... Co to było? Kukła? Nie mam pojęcia.
-Deidara,un. - To jest ta cholerna blondynka...
-Tobi is a good boy! - Jakiś grzeczny chłopiec? Jeszcze ta jego maska... Bawi się w supermena czy jak?
-Kisame - Tuńczyk...
-Itachi - Uhu...Słynny Itachi Uchiha. Nie ma co.
-Zetsu. - I następny dziwoląg. Rosiczka się znalazła.
- Konan już znasz. Teraz mamy inny problem. Nie mamy wolnych pokoi. Musisz z kimś zamieszkać.Daję ci wybór. Itachi albo Sasori. - Ci wymienieni nie odezwali się nawet słowem.
- A nie mogę zamieszać z Konan? - spytałam.
-Nie. - Cóż. Nie takiej oczekiwałam odpowiedzi. Westchnęłam. Jestem między młotem a kowadłem. Wspaniale...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
O to koniec. Mam nadzieję,że rozdział choć trochę wyszedł...
Jak to pisałam co chwilę miałam ochotę dopisać ,,Nie ma co...".
Teraz też mam ochotę to napisać... Dziwne. I stanowczo przesadzam z kropeczkami,nie?
Dobra, zamiast pisać tu opublikuję lepiej post. Przynajmniej będziecie się cieszyć, a to już coś.
Chyba ,że się mylę.
Koniec! Już publikuję i się tu nie odzywam.
Buziaki wszystkim. :**

środa, 10 lipca 2013

Rozdział 3 - Dlaczegooo? Bo nie ma to jak wreszcie w organizacji.

-Czekaj. Czy ty przypadkiem nie jesteś... Imoshinai? - Zamarłam na te słowa. Cholera.Cholera.Cholera. I po co Shiro kazałeś mi ich ratować? Przecież to było oczywiste ,że z tego będą problemy.
Jak takie oczywiste to czemu tego nie przewidziałaś?
Sądziłam ,że tak powiesz. Głupie ptaszysko.
Wyrażaj się.  Trochę szacunku dla...
Starszych? Cóż jeżeli tak chcesz staruszku...
Zamknij się wreszcie! Oni oczekują odpowiedzi. Im dłużej czekają tym szybciej nabierają pewności ,że Imoshinai to właśnie ty.
Nie musisz mi tego mówić. Właśnie dla tego nienawidzę facetów. Zawsze się tylko żądzą i uważają ,że kobiety są nienormalne
Bo są..
Pfff...Teraz gdy zakończyłam kłócić się z tym ptaszorem to trzeba wymyślić plan. Nie mam konkretnego , więc zagram na zwłokę.
-Imo...co? A kto to taki? - Może się uda. Może uwierzą ,że jestem debilem? Sądzę,że ten blondyneczek się nabierze,ale nie jestem pewna co do karzełka.
-Nieważne. A wiesz co to jest Akatsuki? - spytał nagle niebieskooki. 
Powiedz mu,że nie wiesz co to jest.
Aha...Bravo Sherlocku Holmesie! Sama na to wpadłam.
Cóż zawsze służę pomocą.
- Akatsuki? Pierwsze słyszę o tej orga... - O cholera. Jaka ja jestem głupia. Baka.Baka.Baka. Teraz to się wydało. Eh... Nigdy nie byłam dobra w kłamaniu.
Co do twojej głupoty to całkowicie się zgadzam.
A cicho! Lepiej mi pomóż z tymi ciotami.
Tak jest pani generał! 
Spojrzałam na członków organizacji Brzasku. 
-Organizacja? A kto powiedział,że to jest organizacja? - Niebieskooki uśmiechnął się przebiegle. Przegryzłam lekko wargę, po czym na moją twarz wkradł się charakterystyczny perfidny uśmieszek.
- No cóż... Nie wiem po co ukrywałam przed wami swoją tożsamość. I tak by się wydało. A więc. Czego to może chcieć taka wielka,wspaniała,cudowna organizacja od zwykłej,biednej,nieśmiałej,niewinnej kunoichi? - zrobiłam minę niewiniątka.
-Nie powiedziałbym zwykłej czy chociażby niewinnej. W końcu nikt ot tak sobie za jednym zamachem nie pokona ogoniastej bestii.  - mimowolnie moja brew uniosła się do góry.
- A więc to byłeś ty blondyneczko?  Jakoś cię kojarzyłam... Tylko nie wiedziałam skąd. - skroń niebieskookiego zaczęła niebezpiecznie drgać.
-Nie no,un! Ile to jeszcze razy usłyszę,że jestem blondynką?! Nie wytrzymam! Masz do mnie tak nie mówić! - uśmiechnęłam się przebiegle.
-Dobrze,dobrze. Tylko się nie spoć...blondyneczko. 
-TY!!!- Blondyn prawie rzucił się na mnie,lecz powstrzymał go ogon karła.
- Jakie to pospolite zachowanie... Deidara,czy ty jesteś na tyle głupi,żeby dawać się ponieść emocją? 
- Normalnie wybuchowy jak bomba... - wtrąciłam. Deidara spojrzał na mnie z błyskiem w oku.
- Niczym moja sztuka,un! - spojrzałam na chłopaka pytającym wzrokiem.
-Twoja sztuka? A czymże jest twoja sztuka? - spytałam.
- Sztuka to eksplozja! Sztuka jest chwilą! - spojrzałam na niego jak na debila.
- Sztuka nie jest chwilą i nie jest także wieczna. Sztuka jest trwała ,lecz kiedyś zniknie. Sztuka jest po prostu pewnym okresem, pewną długością. Tak jak muzyka. - odparłam patrząc na niego z pogardą. - Muzyka może być wieczna,gdy zapadnie nam w sercu. Może także być chwilą, gdy ktoś stworzy ją raz i na tym skończy. - zapadła chwila ciszy. Wykorzystałam ich zamyślenie na wykonanie jutsu teleportacji.
-To do nigdy! - odparłam na pożegnanie i zniknęłam w chmurze dymu. Pojawiłam się niedaleko domu w którym znajdowały się dzieciaki. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Straciłam tylko niepotrzebnie czas. Ruszyłam do maluchów. W drodze do naszej "kryjówki" poczułam pustkę. Nie wiedziałam tylko co ona może znaczyć. Przyśpieszyłam kroku. Prawie,że wyważyłam drzwi je otwierając. Moje lewe oko w tej chwili zaczęło piec i zmieniło kolor na czerwony. A ja przeżyłam szok. Dzieci...Nie ma ich... Jest tylko...Krew. Podeszłam,chwiejnym krokiem do czerwonej cieczy. Dotknęłam jej opuszkami palców prawej ręki. Zacisnęłam mocno ręce. Spojrzałam na kartkę,lekko podpaloną, znajdującą się obok mnie. Podniosłam ją po czym zgniotłam. Cholera. On mnie prześladuję. Ten smok. Zabiję go.. Przysięgam.
----------------------
Deszcz. Ciemne chmury zakrywały piękne niebieskie niebo. Krople wody odbijały się o ziemię. W powietrzu czuć można było woń krwi i metalu. Po uliczce szła sobie zakapturzona postać, wzbudzająca pewne podejrzenia. Rozejrzała się uważnie.  Co chwilę usłyszeć można było ciche łkanie.  Owa osoba poszła w tamtym kierunku. Zauważyła małe, dziwne szare  cosie. Podeszła do nich bliżej.
- Nie podchodź! – usłyszała za sobą i dostała patykiem w głowę. Spojrzała w tamtą stronę i zobaczyła dziewczynkę o włosach koloru złota, które nie pasowały do tej całej szarości.  
- Kim jesteś i czego od nas chcesz? – spytała złotowłosa. Zakapturzona postać przypatrzyła się osobie stojącej przed nią.  Na jej ciele znajdowały się liczne zadrapania i rany.  Wyglądało jakby była kąpana we krwi.  Jej oddech także był ciężki i płytki.
-Zadałam ci pytanie! – krzyknęło dziecko, celując tym razem kamieniem w nieznajomego.
- Nie chce wam zrobić krzywdy. Mogę wam pomóc… - odparła postać.  Dziewczynka wydawała się być oburzona.
- Kłamiesz! Każdy mówi, że chce pomóc a potem tylko zabija! Kłamiesz! – krzyczała złotowłosa. Postać wyciągnęła z płaszcza apteczkę i położyła przed dziewczynką.
- Proszę. To dla ciebie. Masz naprawdę poważne rany. – Dziecko wzięło szybko przedmiot i  zaczęło wyciągać bandaże.  Postać zdjęła kaptur a oczom dziewczynki ukazała się dziewczyna o różowych niczym kwiaty wiśni włosach i oczach koloru czystego nieba.
- Naprawdę nie chce wam zrobić krzywdy. Zabiorę was do bezpiecznego miejsca. – odparła różowo włosa. Dziecko spojrzało zdziwione na osobę stojącą przed nim.
-Skąd wiesz, że jest nas więcej? – kobieta wskazała na dzieci z wystraszonymi minami, znajdującymi się pod ścianą, centralnie za nią. Dziewczynka otworzyła usta by coś powiedzieć, ale  nie mogła wydusić nawet słowa przez bułkę nagle wsadzoną jej do buzi.
- Jedz i odpoczywaj. Jesteś ranna.  Nie powinnaś się przemęczać. – niebieskooka wyciągnęła chleb spod płaszcza i podała dzieciom za sobą. Nim się ktokolwiek zorientował nic nie zostało. Złotowłosa spojrzała z determinacją na kobietę.
- Pójdziemy z tobą jeżeli coś zrobisz. – odparło dziecko. Dziewczyna spojrzała na nie pytającym wzrokiem.
-  Obiecaj, że nie zrobisz nam nic złego. W przeciwnym razie cię zabiję. – kobieta przytaknęła tylko kiwnięciem głowy.
- Zrozumiałam i obiecuję. Nazywam się Namida, a ty? – uśmiechnęła się do dziewczynki.
- Akemi – powiedziało dziecko z wyraźną ulgą na twarzy.
- Nie musicie się już niczym martwić. Zaopiekuję się wami. Nie pozwolę ,żeby ktokolwiek was skrzywdził.
------------------
Co teraz powinnam zrobić? Przywołałam dwa wielkie wilki - Ai i Ke. Rozkazałam im zburzyć dom i pochować dzieci gdzieś blisko niego.Żeby pokonać Smoka potrzebuję sojuszników. Tak. Wtem przypomniał mi się Brzask. Cóż. I tak gonią mnie Anbu, i tak nie mam się gdzie podziać. Czyli jedynym wyjściem jest dołączenie do nich? Ale tam są same chłopy. Nienawidzę chłopaków. Są zbyt bezczelni i... No ogólnie są do wsadzenia gdzie słońce nie sięga. Nie ma co... Zaśmiałam się w duchu. No to wio do Akatsuki. Trzeba znaleźć ich kryjówkę... Słychać już mój entuzjazm? Wooo... Jestem taka szczęśliwa ,że chyba zaraz uduszę się za ten pomysł.
*********
Znalezieni ich głównej bazy nie było takie trudne jak myślałam. Trzeba było użyć tylko kilku fajnych jutsu i już. Powoli podeszłam do kamienia blokującego przejście do środka. Pieczęć. Niech się zastanowię. Jakbym była Liderem organizacji jaki zestaw pieczęci bym użyła? Cóż biorąc pod uwagę,że ludzie są głupi i wyszukują najtrudniejszych rozwiązań, zrobiłabym coś prostego. Może...Tygrys,baran,ptak,tygrys. I się udało. Normalnie powinnam zostać detektywem ninja. Gdy kamień się przesuną  powoli wślizgnęłam się do środka. Ale u nich ciemno i śmierdzi. Co się dziwić. Przecież to faceci. Oni nie wiedzą co to znaczy porządek. Szłam przed siebie,przez te zakurzone, poplątane korytarze. Dotarłam pod jakieś drzwi. Znajdowała się na nich złota plakietka z napisem ,,PUKAĆ!". Wzruszyłam ramionami i sięgnęłam po klamkę. Otworzyłam drzwi i uchyliłam się przed nadlatującym kawałkiem krzesła.
- Nie umiesz czytać czy jak?! PUKAĆ! - usłyszałam donośny głos przed sobą.
- To tak się wita niespodzianych gości?  Jak sądzę, panie liderze? - odparłam. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Chciałabym was przeprosić za brak notek. Ale już przepraszałam w ogłoszeniu parafialnym,więc nie będę się powtarzać. Zaserwowałam wam tu jak zwykle takie same początki co chyba na każdym blogu. Nie jestem pewna czy notka wyszła,ale cóż... Nic na to już nie poradzę. Pozdrawiam was gorąco! :*

sobota, 6 lipca 2013

Ogłoszenie parafialne nr.1 :D

Dzień dobry,wszystkim którzy czytają tego o to bloga, na którym znajdują się moje wypociny. Chciałbym was bardzo przeprosić za brak notek,ale... Nie chciało mi się pisać. Opanował mnie po prostu leń. Obiecuję ,że do czwartku rozdział się pojawi. Wybaczcie. Gomen. Gomenasai. Moje wytłumaczenie jest do dupy i obietnica też,ale nie mogę wam zaproponować niczego innego. Do zobaczenia.. :)

niedziela, 16 czerwca 2013

Rozdział 2 - Czyżby małe problemy?

Dzień doberek ludziska.Chciałabym przeprosić was za długą nieobecność. Rozchorowałam się i tyle. Akurat  gdzieś 2,5 tygodnia przed wakacjami. Ale jestem wreszcie zdrowa... Tak może nie do końca ale zdrowa! Dobra zapraszam do noteczki.

--------------------------------
Wyruszyli. Postanowili pójść do Kumogakure gdzie ostatnim razem była widziana. Nie było pewności ,że tam będzie ale to lepsze niż nic nie robienie. Deidara stworzył glinianego ptaka by przyśpieszyć dojście  do Wioski Ukrytej w Chmurach , oczywiście Sasori nie był zbyt zadowolony. Ale jednak jego motto żeby nie tracić czasu zwyciężyło nad sztuką.

**********
Biegłam,a za mną ci cholerni Anbu. Czy oni nigdy nie dadzą mi spokoju? Pewnie nie. W końcu jestem zapisana w książce Bingo tylko dla tego ,że nic o mnie nie widzą. Po prostu się boją. Jakie to idiotyczne. Ale ludzie tacy są i nic ich nie zmieni. Zatrzymałam się gdyż miałam dość zabawy w kotka i myszkę. Szybko wyczułam ich czakrę i w ekspresowym tempie przecięłam im tętnice szyjną, nawet nie brudząc rąk. Po prostu śmierć idealna. Siadłam na gałęzi odrobinę zmęczona. Obok mnie pojawił się Shiro* -  biało-złoty feniks. Westchnął przeciągle.
-Oj...Namida. A mówiłem ci,że udawanie "nie-ninja" wyjdzie nam lepiej... - odparł poprawiając swoje dostojne piórka. Tak potrafił on mówić i komunikować się telepatycznie.
-Ale wiesz ,że ja bym nie wysiedziała w jednym miejscu. Musiałbyś słuchać mojego stękania i jęczenia
( zbokom teraz poleciała wyobraźnia o.o dop.aut.) , a to jest gorsze od uciekania i takich tam. - powiedziałam podnosząc ręce i składając je w znaku tygrysa. Skupiłam się na podnoszeniu mojej czakry. Była to technika którą sama wymyśliłam. Pobierała ona z powietrza drobinki czakry które były tam zawsze tylko ,że niewidoczne dla ludzkiego oka. Oczywiście właśnie, dlatego sharingan widzi przez małą mgłę.
-Wiem ,wiem... Jesteśmy blisko wiesz sama czego. Masz zamiar TAM iść? - spytał patrząc na mnie tymi swoimi przerażającymi niebieskimi oczami. Przytaknęłam po czym zamknęłam oczy by bardziej się skoncentrować.
- Będę musiała zdjąć płaszcz oraz zmienić odrobinkę fryzurkę. Skończę technikę i wyruszymy. W końcu  nikt nie odpuści sobie zakapturzonej postaci która wzbudza lęk jak i ciekawość. - Gdy wreszcie skończyłam  i zrobiłam wymienione czynności  pobiegłam w tylko mi znaną stronę.

********* Jakiś czas później***********

Dotarliśmy. Z uśmiechem na twarzy podbiegł do mnie białowłosy chłopiec. A za nim dziewczynka o włosach koloru złota.
-Nami-chan! Wreszcie! Tak się martwiliśmy. Myślałem ,że coś ci się stało. -  Rei wskoczył mi na ramiona. Był on drobnym chłopcem w wieku 6 lat. Spojrzałam na Akemi. Była ona najstarsza z całej "paczki".
- No co Akemi? Mam nadzieję ,że dobrze się zajmowałaś maluchami. Ty moja trzynastolatko! - i uśmiechnęłam się do niej promiennie. Odwzajemniła uśmiech. Weszliśmy do małej chatki, która była ledwo widoczna w gęstwinie drzew.
-NAMI-CHAN! - w moją stronę rzuciła się garstka dzieci. Nie zdążyłam uskoczyć przed ich ciężarem i tak leżałam nie mogąc oddychać.
- Po-wi-et-rz-aa - wydusiłam. Dzieci widząc co się dzieje podskoczyły niczym oparzone. Nabrałam go głośno. Powoli wstałam. Wyciągnęłam z kieszeni spodni zwój. Od razu go rozpieczętowałam a w moich rękach pojawiła się siatka wypchana jedzeniem.  Podałam ją maluchom , a one zaczęły wyjadać ze środka rzeczy w ekspresowym tempie.  Uśmiechnęłam się mimowolnie. Gdy skończyły klasnęłam w dłonie i oznajmiłam im.
-  No dobra , młodzi!  Jest dosyć późno i pora spać , nie? - w moją stronę poleciała cała gromada jęków. Zachichotałam cicho i wypchnęłam dzieciaki do łóżek. Oczywiście nie było to takie proste.
- Takeru! Nie bić mi się tam z Riko! Do spania!
- Yuki! No ja cię proszę. To nie czas na zabawę.
- Hachi i Yunko! Moglibyście się tak nie wydzierać? Pół świata nas usłyszy.
- Keni nie jedz tego! To nie jadalne!
- Yuriko! Proszę się uspokoić i iść spać!
- Ami i Mai! Bliźniaczki! Spać! - westchnęłam ciężko.
-Dobrze ,że chociaż ty Akemi jesteś spokojna. - rozejrzałam się czy aby na pewno wszyscy śpią. - No więc... OYASUMI!
-OYASUMI! - odparły maluchy i zasnęły. Chociaż nie byłam co do tego taka pewna. Wyszłam na dwór. Nigdzie nie widziałam Shiro. No na pewno się nie zgubił. Jak coś będzie chciał to powie mi to telepatycznie. Poszłam spać. To będą ciężkie dni.

*************
Obudziłam się dosyć wcześnie. Wyczułam czyjąś czakrę. Tak były to dwie osoby , do tego dosyć silne. Przegryzłam lekko wargę. Wstałam. Zauważyłam ,że Akemi już nie śpi. Podeszłam do niej powoli.
-Czujesz to? -spytałam. Ta przytaknęła mi głową. Przebrałam się szybko i wyszłam posyłając blondynce pocieszające spojrzenie. Ukryłam swoją czakrę i pobiegłam w stronę gdzie powinni być ci ludzie.

*************
Postacie w płaszczach na których znajdowały się czerwone chmurki szły przez jakiś gęsty las. Pewien blondyn o imieniu Deidara nie mógł już tego wytrzymać.
-Sasori no dana,un.... Czemu nie mogę stworzyć glinianego ptaka? Polecimy dalej i zajmie nam... - przerwał mu  mężczyzna o imieniu Sasori.
-Głuchy jesteś? Mówiłem. Jak jest w pobliżu to może nas zobaczyć i zwiać. - i taka była krótka odpowiedź. I szli dalej. W pewnym momencie młody artysta się przewrócił.
-No cholera,un. Co to ma być? - spytał sam siebie patrząc na zielone pnącze obwiązujące jego nogę.
- Co się tak grzebiesz. Ruszaj się Deidara. - powiedział towarzysz nie zatrzymując się nawet na chwilę.
-Ale Sasori no dana,un... Złapało mnie jakieś gówno i nie chce puścić. - mężczyzna w kukle odwrócił się do niebieskookiego.
-No to, to zetnij. - odparł chłodno.
- No próbuję,un. Ale się nie da.... - odpowiedział blondyn trzymając kunai i próbując przeciąć pnącze. Sasori westchnął ciężko i podszedł do towarzysza. Chciał swoim ogonem uciąć roślinę ale ku jego zaskoczeniu to same zielsko oplotło i jego.
-Co do.... - spytał się sam siebie. Nagle usłyszeli kobiecy śmiech. Spojrzeli w tamtą stronę i ujrzeli różowowłosą dziewczynę o inteligentnym spojrzeniu.
-Czyżby małe problemy? - spytała swoim  dźwięcznym głosem. Niebieskooki przegryzł wargę.
-Czy to twoja sprawka,un? - zapytał.  Dziewczyna znów się zaśmiała.
-Nieee... To sprawka tego lasu. Nie lubi obcych. -  odparła. Deidara chciał właśnie coś powiedzieć ale przerwał mu jego mistrz.
- A wiesz jak można się tego czegoś pozbyć? -  jego chłodny ton głosu rozniósł się po lesie. Dziewczę znów się uśmiechnęło.
- Tak, wiem. - nastała chwila ciszy - ale wam nie powiem. - I wystawiła język. Odwróciła się do nich tyłem i chciała odejść.
-Cholera,un. To się coraz mocniej zaciska. - syknął blondyn. Różowowłosa  stanęła nagle.  Spojrzała na chłopaków.
- Eh... Będę dla was taka łaskawa i wam powiem. Wystarczy tylko ładnie poprosić i tyle. - Deidara spojrzał ana nią jak na idiotkę.
-Poprosić? Tylko?  - dziewczyna mu przytaknęła. Tak też uczynili. I naprawdę podziałało. Pnącza ich puściły i byli wolni.
- A podziękowań to żadnych? No cóż czego mogłabym się spodziewać. - odparła.
-Przecież sama powiedziałaś ,że będziesz dla nas taka łaskawa i to powiesz ,un. - powiedział Deidara. Różowowłosa wzruszyła tylko rękami. Już miała odejść gdy odezwał się głos Sasoriego.
-Czekaj. Czy ty przypadkiem nie jesteś....




*Shiroi - biały(kolor)

------------------
I to by było na tyle. Wybaczcie ,ze tak krótko. Więcej dowiecie się w następnej notce. Co to były za dzieci?  I o co chciał Sasori zapytać Namidę?  To wszystko w następnej notce! :D