środa, 10 lipca 2013

Rozdział 3 - Dlaczegooo? Bo nie ma to jak wreszcie w organizacji.

-Czekaj. Czy ty przypadkiem nie jesteś... Imoshinai? - Zamarłam na te słowa. Cholera.Cholera.Cholera. I po co Shiro kazałeś mi ich ratować? Przecież to było oczywiste ,że z tego będą problemy.
Jak takie oczywiste to czemu tego nie przewidziałaś?
Sądziłam ,że tak powiesz. Głupie ptaszysko.
Wyrażaj się.  Trochę szacunku dla...
Starszych? Cóż jeżeli tak chcesz staruszku...
Zamknij się wreszcie! Oni oczekują odpowiedzi. Im dłużej czekają tym szybciej nabierają pewności ,że Imoshinai to właśnie ty.
Nie musisz mi tego mówić. Właśnie dla tego nienawidzę facetów. Zawsze się tylko żądzą i uważają ,że kobiety są nienormalne
Bo są..
Pfff...Teraz gdy zakończyłam kłócić się z tym ptaszorem to trzeba wymyślić plan. Nie mam konkretnego , więc zagram na zwłokę.
-Imo...co? A kto to taki? - Może się uda. Może uwierzą ,że jestem debilem? Sądzę,że ten blondyneczek się nabierze,ale nie jestem pewna co do karzełka.
-Nieważne. A wiesz co to jest Akatsuki? - spytał nagle niebieskooki. 
Powiedz mu,że nie wiesz co to jest.
Aha...Bravo Sherlocku Holmesie! Sama na to wpadłam.
Cóż zawsze służę pomocą.
- Akatsuki? Pierwsze słyszę o tej orga... - O cholera. Jaka ja jestem głupia. Baka.Baka.Baka. Teraz to się wydało. Eh... Nigdy nie byłam dobra w kłamaniu.
Co do twojej głupoty to całkowicie się zgadzam.
A cicho! Lepiej mi pomóż z tymi ciotami.
Tak jest pani generał! 
Spojrzałam na członków organizacji Brzasku. 
-Organizacja? A kto powiedział,że to jest organizacja? - Niebieskooki uśmiechnął się przebiegle. Przegryzłam lekko wargę, po czym na moją twarz wkradł się charakterystyczny perfidny uśmieszek.
- No cóż... Nie wiem po co ukrywałam przed wami swoją tożsamość. I tak by się wydało. A więc. Czego to może chcieć taka wielka,wspaniała,cudowna organizacja od zwykłej,biednej,nieśmiałej,niewinnej kunoichi? - zrobiłam minę niewiniątka.
-Nie powiedziałbym zwykłej czy chociażby niewinnej. W końcu nikt ot tak sobie za jednym zamachem nie pokona ogoniastej bestii.  - mimowolnie moja brew uniosła się do góry.
- A więc to byłeś ty blondyneczko?  Jakoś cię kojarzyłam... Tylko nie wiedziałam skąd. - skroń niebieskookiego zaczęła niebezpiecznie drgać.
-Nie no,un! Ile to jeszcze razy usłyszę,że jestem blondynką?! Nie wytrzymam! Masz do mnie tak nie mówić! - uśmiechnęłam się przebiegle.
-Dobrze,dobrze. Tylko się nie spoć...blondyneczko. 
-TY!!!- Blondyn prawie rzucił się na mnie,lecz powstrzymał go ogon karła.
- Jakie to pospolite zachowanie... Deidara,czy ty jesteś na tyle głupi,żeby dawać się ponieść emocją? 
- Normalnie wybuchowy jak bomba... - wtrąciłam. Deidara spojrzał na mnie z błyskiem w oku.
- Niczym moja sztuka,un! - spojrzałam na chłopaka pytającym wzrokiem.
-Twoja sztuka? A czymże jest twoja sztuka? - spytałam.
- Sztuka to eksplozja! Sztuka jest chwilą! - spojrzałam na niego jak na debila.
- Sztuka nie jest chwilą i nie jest także wieczna. Sztuka jest trwała ,lecz kiedyś zniknie. Sztuka jest po prostu pewnym okresem, pewną długością. Tak jak muzyka. - odparłam patrząc na niego z pogardą. - Muzyka może być wieczna,gdy zapadnie nam w sercu. Może także być chwilą, gdy ktoś stworzy ją raz i na tym skończy. - zapadła chwila ciszy. Wykorzystałam ich zamyślenie na wykonanie jutsu teleportacji.
-To do nigdy! - odparłam na pożegnanie i zniknęłam w chmurze dymu. Pojawiłam się niedaleko domu w którym znajdowały się dzieciaki. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Straciłam tylko niepotrzebnie czas. Ruszyłam do maluchów. W drodze do naszej "kryjówki" poczułam pustkę. Nie wiedziałam tylko co ona może znaczyć. Przyśpieszyłam kroku. Prawie,że wyważyłam drzwi je otwierając. Moje lewe oko w tej chwili zaczęło piec i zmieniło kolor na czerwony. A ja przeżyłam szok. Dzieci...Nie ma ich... Jest tylko...Krew. Podeszłam,chwiejnym krokiem do czerwonej cieczy. Dotknęłam jej opuszkami palców prawej ręki. Zacisnęłam mocno ręce. Spojrzałam na kartkę,lekko podpaloną, znajdującą się obok mnie. Podniosłam ją po czym zgniotłam. Cholera. On mnie prześladuję. Ten smok. Zabiję go.. Przysięgam.
----------------------
Deszcz. Ciemne chmury zakrywały piękne niebieskie niebo. Krople wody odbijały się o ziemię. W powietrzu czuć można było woń krwi i metalu. Po uliczce szła sobie zakapturzona postać, wzbudzająca pewne podejrzenia. Rozejrzała się uważnie.  Co chwilę usłyszeć można było ciche łkanie.  Owa osoba poszła w tamtym kierunku. Zauważyła małe, dziwne szare  cosie. Podeszła do nich bliżej.
- Nie podchodź! – usłyszała za sobą i dostała patykiem w głowę. Spojrzała w tamtą stronę i zobaczyła dziewczynkę o włosach koloru złota, które nie pasowały do tej całej szarości.  
- Kim jesteś i czego od nas chcesz? – spytała złotowłosa. Zakapturzona postać przypatrzyła się osobie stojącej przed nią.  Na jej ciele znajdowały się liczne zadrapania i rany.  Wyglądało jakby była kąpana we krwi.  Jej oddech także był ciężki i płytki.
-Zadałam ci pytanie! – krzyknęło dziecko, celując tym razem kamieniem w nieznajomego.
- Nie chce wam zrobić krzywdy. Mogę wam pomóc… - odparła postać.  Dziewczynka wydawała się być oburzona.
- Kłamiesz! Każdy mówi, że chce pomóc a potem tylko zabija! Kłamiesz! – krzyczała złotowłosa. Postać wyciągnęła z płaszcza apteczkę i położyła przed dziewczynką.
- Proszę. To dla ciebie. Masz naprawdę poważne rany. – Dziecko wzięło szybko przedmiot i  zaczęło wyciągać bandaże.  Postać zdjęła kaptur a oczom dziewczynki ukazała się dziewczyna o różowych niczym kwiaty wiśni włosach i oczach koloru czystego nieba.
- Naprawdę nie chce wam zrobić krzywdy. Zabiorę was do bezpiecznego miejsca. – odparła różowo włosa. Dziecko spojrzało zdziwione na osobę stojącą przed nim.
-Skąd wiesz, że jest nas więcej? – kobieta wskazała na dzieci z wystraszonymi minami, znajdującymi się pod ścianą, centralnie za nią. Dziewczynka otworzyła usta by coś powiedzieć, ale  nie mogła wydusić nawet słowa przez bułkę nagle wsadzoną jej do buzi.
- Jedz i odpoczywaj. Jesteś ranna.  Nie powinnaś się przemęczać. – niebieskooka wyciągnęła chleb spod płaszcza i podała dzieciom za sobą. Nim się ktokolwiek zorientował nic nie zostało. Złotowłosa spojrzała z determinacją na kobietę.
- Pójdziemy z tobą jeżeli coś zrobisz. – odparło dziecko. Dziewczyna spojrzała na nie pytającym wzrokiem.
-  Obiecaj, że nie zrobisz nam nic złego. W przeciwnym razie cię zabiję. – kobieta przytaknęła tylko kiwnięciem głowy.
- Zrozumiałam i obiecuję. Nazywam się Namida, a ty? – uśmiechnęła się do dziewczynki.
- Akemi – powiedziało dziecko z wyraźną ulgą na twarzy.
- Nie musicie się już niczym martwić. Zaopiekuję się wami. Nie pozwolę ,żeby ktokolwiek was skrzywdził.
------------------
Co teraz powinnam zrobić? Przywołałam dwa wielkie wilki - Ai i Ke. Rozkazałam im zburzyć dom i pochować dzieci gdzieś blisko niego.Żeby pokonać Smoka potrzebuję sojuszników. Tak. Wtem przypomniał mi się Brzask. Cóż. I tak gonią mnie Anbu, i tak nie mam się gdzie podziać. Czyli jedynym wyjściem jest dołączenie do nich? Ale tam są same chłopy. Nienawidzę chłopaków. Są zbyt bezczelni i... No ogólnie są do wsadzenia gdzie słońce nie sięga. Nie ma co... Zaśmiałam się w duchu. No to wio do Akatsuki. Trzeba znaleźć ich kryjówkę... Słychać już mój entuzjazm? Wooo... Jestem taka szczęśliwa ,że chyba zaraz uduszę się za ten pomysł.
*********
Znalezieni ich głównej bazy nie było takie trudne jak myślałam. Trzeba było użyć tylko kilku fajnych jutsu i już. Powoli podeszłam do kamienia blokującego przejście do środka. Pieczęć. Niech się zastanowię. Jakbym była Liderem organizacji jaki zestaw pieczęci bym użyła? Cóż biorąc pod uwagę,że ludzie są głupi i wyszukują najtrudniejszych rozwiązań, zrobiłabym coś prostego. Może...Tygrys,baran,ptak,tygrys. I się udało. Normalnie powinnam zostać detektywem ninja. Gdy kamień się przesuną  powoli wślizgnęłam się do środka. Ale u nich ciemno i śmierdzi. Co się dziwić. Przecież to faceci. Oni nie wiedzą co to znaczy porządek. Szłam przed siebie,przez te zakurzone, poplątane korytarze. Dotarłam pod jakieś drzwi. Znajdowała się na nich złota plakietka z napisem ,,PUKAĆ!". Wzruszyłam ramionami i sięgnęłam po klamkę. Otworzyłam drzwi i uchyliłam się przed nadlatującym kawałkiem krzesła.
- Nie umiesz czytać czy jak?! PUKAĆ! - usłyszałam donośny głos przed sobą.
- To tak się wita niespodzianych gości?  Jak sądzę, panie liderze? - odparłam. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Chciałabym was przeprosić za brak notek. Ale już przepraszałam w ogłoszeniu parafialnym,więc nie będę się powtarzać. Zaserwowałam wam tu jak zwykle takie same początki co chyba na każdym blogu. Nie jestem pewna czy notka wyszła,ale cóż... Nic na to już nie poradzę. Pozdrawiam was gorąco! :*

sobota, 6 lipca 2013

Ogłoszenie parafialne nr.1 :D

Dzień dobry,wszystkim którzy czytają tego o to bloga, na którym znajdują się moje wypociny. Chciałbym was bardzo przeprosić za brak notek,ale... Nie chciało mi się pisać. Opanował mnie po prostu leń. Obiecuję ,że do czwartku rozdział się pojawi. Wybaczcie. Gomen. Gomenasai. Moje wytłumaczenie jest do dupy i obietnica też,ale nie mogę wam zaproponować niczego innego. Do zobaczenia.. :)