piątek, 30 sierpnia 2013

Zawieszam bloga!

Tak jak w tytule... Ale spokojnie! Tylko na cały  wrzesień. :3
Mam do uporządkowania sprawy szkolne. Właśnie przeniosłam się do innej szkoły. Nie znam tak kompletnie NIKOGO. Nowi nauczyciele,klasa,osoby. Odrobinę się martwię,że nie będę miała czasu by pisać notki. Tym bardziej,że muszę zrobić jak najlepsze wrażenie.
Ale nie ma cię czym martwić! Nie mam zamiaru zostawiać swojego pomysłu niedokończonym... xDD

Ja jeszcze tu powrócę!!! :DDD
Pamiętajcie! :33

Pierwsza Kartka

Niewiadomej daty.
Ciemno.

Wiem,że powinnam to gdzieś zapisać aby się uspokoić. Napiszę to na tobie. Muszę uważać by tylko Oni nie zauważyli,że to robię. Obudziłam się dosyć niedawno...A może dawno? Nie mam pojęcia. Nie ma tutaj zegarka ani okna... Byłam przypięta do jakiś kabelków. Znajdowałam się w jakimś pomieszczeniu. Było bardzo małe. Mogłam zaledwie postawić jeden krok. Leżałam na czymś twardym a zarazem miękkim. Zaraz...Chwila... Chyba powinnam się przedstawić? Mam na imię... Nie...Nie mam imienia. Chyba. Znaczy,niby pamiętam jak się nazywam a zarazem nie. Moje wspomnienia wydają się zamglone. Co do tego jak mam na imię... Mówią tu na mnie Ona albo Córka Równowagi. Nie wiem o co im może z tym chodzić i zapewne nie będę się w to zgłębiać.  Ostatnio przychodzą do mnie Oni. Nie wiem jak ich nazywać... Mają na sobie czerwone peleryny z kształtem smoka na plecach. Na głowach znajdują się kaptury. Nigdy się do mnie nie odzywają. przez tą ciszę mam strasznie czuły słuch. Tak właśnie podsłuchiwałam ich. Gadali coś o jakimś Smoku i z tego co wiem o mnie. Podobno ten cały "Smok" ma niezadługo mnie odwiedzić.  Odrobinę się martwię. Odrobinę? Boże! Ja się MEGA martwię.  Jakiś  czas temu przyszli  do mnie i pobierali mi krew. Przyczepiali mi także metalowe pręty do skóry,a przez nie przesyłali prąd. Do tej pory mam poparzenia. Nie wiem dlaczego to robią.Ile ja jeszcze wytrzymam? Zapomniałabym napisać,że chyba zwariowałam. Gadam sama do siebie,rozumiesz? No nie liczę tego,że piszę do kartki która i tak mnie nie zrozumie. Może po prostu mam rozdwojenie jaźni? Ugh! Chodzi mi po prostu o to,że rozmawiam w myślach z "kimś". Ten ktoś mówi mi ,że jeszcze trochę a ucieknę z tego pomieszczenia. Pfff! Ciekawe niby jak? Ta klatka przypomina mi niebieski szkło. Niestety nie jest takie delikatne jak szkło...Muszę obmyślić plan, bo tu zdechnę! Mam nadzieję,że ten "ktoś" mi pomoże. A tak właściwie... Zastanawiam się skąd znam tyle słów i to dziwne pismo. Wszyscy tutaj piszą jakimiś "szlaczkami". W ogóle jakim cudem ja umiem pisać? Mam tak chaotyczne myśli,że ledwo układam je w poprawne zdania. Eh.. O cholera! Słyszę Ich. Idą tu. Muszę cię schować, albo potargać... Jak się dowiedzą ,że to wszystko tutaj napisałam to mnie zabi~~~~~~

________________________________
Witajcie ^^. Chciałabym was poinformować ,że od dzisiaj zacznę pisać Karteczki! xD Wybaczcie ,że ta akurat jest taka krótka,lecz nic na to nie poradzę. ^^ Gdybym starała  się napisać dłuższą, ta notka byłaby tak nudna i głupia jak dziurawy but.(No chyba,że ktoś lubi dziurawe buty to bardzo przepraszam... >.>)
Gorąco was pozdrawiam i przesyłam buziaki :***

środa, 21 sierpnia 2013

Rozdział 5 - Sasori? O.o

[...]Nie mamy wolnych pokoi. Musisz z kimś zamieszkać.Daję ci wybór. Itachi albo Sasori. - Ci wymienieni nie odezwali się nawet słowem.
- A nie mogę zamieszać z Konan? - spytałam.
-Nie. - Cóż. Nie takiej oczekiwałam odpowiedzi. Westchnęłam. Jestem między młotem a kowadłem. Wspaniale... Chyba czas bym pokazała się tym tu zebranym z bardziej "twardej" strony. Skrzyżowałam ręce na piersiach i wbiłam wzrok na Lidera.
-Nie zgadzam się. Nie będę spać z żadnym chłopakiem w jednym pokoju. - powiedziałam pewna siebie. W środku aż krzyczałam ,że jak nie zmieni zdania to wydrapie mu te oczyska. Lider zmarszczył brwi.
- W takim razie moja ostateczna propozycja to pokój z Hidanem. - kątem oka spojrzałam w stronę wymienionego. Napalony aż oblizał usta. Przymknęłam oczy by się uspokoić. Otworzyłam je nagle gwałtownie.
-Czy wyraziłam się niejasno?  Nie będę spała z ŻADNYM chłopakiem. - warknęłam.
- W takim razie inna propozycja? - spytała mnie Marchewka.
- Będę mieszkać z Konan albo znajdziesz mi wolny pokój. W przeciwnym razie zamiast mieszkać z tymi ćwokami wolałabym spać w kuchni, bibliotece, salonie czy czymś innym! - wykrzyczałam.
-Niezły pomysł... - Rudy uśmiechnął się złowieszczo.

***********************
Nie wierzę! To mój najgorszy dzień w życiu! Chociaż... Jakby się tak zastanowić to nie... Zresztą... Nieważne!!! Jak te [wstaw ulubione przekleństwo] mogły to zrobić?  Szczególnie ten rudy flak?! Zamknęli mnie w zakurzonej bibliotece z jedną, jedyną poduszką którą  obślinił Hidan trzymając w rękach. Następnym razem to... to nie wiem co im zrobię! Ugh!! Znalazłam tutaj, pomiędzy regałami stary fotel. Nie będzie on może najwygodniejszy ale lepsze to niż podłoga. Żeby nie było  poduszka poszła w zapomnienie   (dostały nią drzwi) więc będę musiała się bez niej obejść. Jak tak pomyślę to może nawet dobrze że tu będę. Te pustaki zapomniały,że tu jest ich większość zwoji. Kilka sobie kiedyś wezmę. Uzbieram jakąś sumkę za nie? Cóż na pewno tak. Podeszłam do któregoś regału. Popatrzyłam tak po nim i wypatrzyłam książkę pt.: ,,Pieśni". Szybko pojawiła się w moich łapkach. Przekartkowałam ją szybko i trafiłam na TO. Tak długo tego poszukiwałam... Nie wierzę. To jakiś cud... normalnie... Tyle,że ta kartka jest niezwykle zniszczona. Kuźwa... Nie doczytam się wszystkiego...

Pieśń Uwolnienia


W latach kiedy to czas sięga do wielkiej wojny, Moc się rozsnuwa.
Moc dawnych krajów,
Moc spokoju.
Niosą go wichry, deszcze i śniegi, niosą go rzeki.
###################################################
###################################################

##########################
##########################
##########################
##########################
##########################
##########################
##########################
##########################
##########################

##############################
##############################
##############################
##############################
##############################

##################################################
To będzie oznaka,że Istota ta niezadługo się pojawi...
To ona zjednoczy świat,ten świat na skrajności.

A wszystko to zaczęło się od historii diabła i anioła...

##############################
#############################
############################

Hm... Ciekawe... Gdy wreszcie ją znalazłam... NICZEGO Z NIEJ NIE ROZUMIEM! Nie ma co... Cudownie.. Historia diabła i anioła? Istota? Nie przepadam za zagadkami. Miejmy nadzieje ,że wszystko się szybko rozwiążę. Rozejrzałam się po bibliotece w poszukiwaniu jakiegokolwiek szpiega. Niepostrzeżenie wyrwałam kartkę i schowałam ją do kieszeni. Czas pójść spać... Podeszłam do zniszczonego fotela i na nim usiadłam. Nim się zorientowałam miejsce gdzie niby miałam spać rozpadło się. Nic tylko płakać nad swoim losem.  Położyłam się na jednej części fotela. Super... Czyli... Dobranoc? Ehh...
Nie pospałam długo, tego byłam i jestem pewna. Obudziło mnie szarpanie w ramię. Uchyliłam jedną powiekę i ujrzałam Sasoriego w tej kukle.
-Spieprzaj... Nie widzisz ,że śpię. - odparłam i przewróciłam się na drugi bok. Ten dalej mnie ignorując potrząsał mną.
-Wstawaj. - powiedział po chwili.
-Nie... - odparłam zaspana. Niestety ta cholera chyba nie zna słowa ,,nie". Zostałam bezczelnie złapana za nogę i podniesiona do góry.  Wtedy to się dopiero rozbudziłam.
-PUSZCZAJ MNIEEE!! - zaczęłam krzyczeć i się wyrywać. Niestety to nic nie dało więc po kilku minutach dałam sobie spokój. No i tak sobie szliśmy. Albo raczej to on szedł a ja wisiałam. Jakby ktoś obcy nas zobaczył pomyślałby ,że jesteśmy wariatami. No przecież pomyślcie. Jakiś karzełek posuwający się po ziemi, a za nim albo raczej nad nim potargana różowowłosa dziewczyna trzymana przez metalowy ogon który mu wychodzi z dupy! Przecież to nie jest normalne... Ale czy tu cokolwiek jest normalne? Zirytowana faktem iż zaczęła mnie boleć noga a wraz z nią głowa postanowiłam się dowiedzieć o co temu [twoje ulubione przekleństwo?] chodzi.
- Mogę wiedzieć czego ode mnie chcesz? - odparłam zła.  Oczywiście nie otrzymałam odpowiedzi od razu... Bo jakże inaczej... W końcu nie jestem godna słuchać głosu  najwspanialszego i najlepszego lalkarza na całej kuli ziemskiej, nie? Po kilku minutach które dłużyły się niemiłosiernie wreszcie otrzymałam odpowiedź która raczej mnie nie usatysfakcjonowała.
-  Czegoś. - odpowiedział. Westchnęłam i postanowiłam sobie odpuścić. Z tym gościem się nie dogadasz. Nie wiem jak i kiedy ale nagle się zatrzymaliśmy. Musiałam sobie przysnąć co jest mega dziwne w tej sytuacji.
- Już doszliśmy? - zapytałam raczej sama do siebie nie oczekując na odpowiedź lalkarza. Tak jak można było się domyślić ciągle milczał. Ten koleś mnie denerwuję...
-Mógłbyś mnie puścić? Niedobrze mi... Zaraz puszczę pawia... - złapałam się za usta. Ku szczęściu moim i mojego biednego żołądka wykonał moją prośbę. Oczywiście upadłam tyłek który teraz strasznie bolał. Powoli wstałam.
- Powiesz mi wreszcie po co mnie tu przyprowadziłeś? - znów spytałam. Niestety tak jak i poprzednio moje pytanie zostało zignorowane.
- Wchodź. - i wepchnął mnie do pokoju przy którym staliśmy. Zdziwiona zorientowałam się,że znajdujemy się w pokoju pełnym kukiełek.  Panował tu pedantyczny porządek. Pokój nie wydawał się wyróżniać jakoś specjalnie. Ściany koloru piaskowego, a na nich półki ze zwojami i książkami. Podłoga z hebanowego drewna. Biurko, szafa, mniejsza szafeczka,łóżko, fotel i tyle. Odwróciłam się do skorpiona, którego za mną nie było. Okazało się,że w tym czasie kiedy to ja podziwiałam pokój Sasori wyszedł ze swojej "skorupki" i aktualnie siedzi sobie przy biurku i robi laleczkę.
- Sasori... Powie... - przerwano mi.
- Rozkaz Lidera. - odparł cały czas zajmując się swoją pracą. Przekrzywiłam głowę lekko w  bok patrząc na jego plecy.
- Nie za bardzo rozumiem...  - odparłam i usiadłam na jego łóżku. Westchnął.
- Lider wydał rozkaz abym po ciebie poszedł i przyniósł do swojego pokoju. - powiedział sięgając po coś na półce. Ręką złapałam się za twarz( coś w stylu facepalm'a? xD dop.aut.)
- Mogłeś mnie tam zostawić... Nic by się takiego nie stało. - powiedziałam cicho. Trzeba by przeanalizować swoją sytuację... Po pierwsze nawet jakbym chciała uciec z tego pokoju to nie miałabym gdzie pójść spać... Biblioteki nie znajdę...Po drugie jestem tak padnięta,że nie mam nawet siły chodzić... Eh... Wszystko wskazuję na to,że nie mam wyboru i muszę tu zostać.Z moich ust wydało się westchniecie. Sięgnęłam po poduszkę znajdującą się na łóżku. Wstałam i podeszłam do fotela na przeciwko mnie. Powoli na niego opadłam.
- Wzięłam twoją poduszkę , nie będę zajmować ci łóżka i położę się na fotelu. - podłożyłam sobie miękką rzecz pod głowę i przymknęłam oczy.
-Nie będziesz się przebierać w piżamę czy coś takiego? - usłyszałam od samego właściciela pokoju.
-Jakbyś nie zauważył nie mam w co... - odpowiedziałam z zamkniętymi oczami. Nagle coś spadło mi na twarz. Zaskoczona otworzyłam oczy i zobaczyłam dosyć przydługawą koszulę.
-Masz. - odparł czerwonowłosy i wrócił do pracy. Rozejrzałam się po pokoju. Nie za bardzo jest się gdzie przebrać... Przecież nie zrobię tego przy nim. W  tym momencie wpadłam na świetny pomysł. Schowałam się za fotelem i tam nałożyłam na siebie koszulkę. Sięgała mi do kolan. Cóż... Nie myślałam ,że jestem taka niska... Powróciłam na swoje miejsce i zasnęłam.

***************************
Ale mi ciepło... Nie chce mi się wstawać. Jest tu za przyjemnie. Chcąc nie chcąc powoli uchyliłam powieki. Podniosłam się do siadu i zrozumiałam,że nie jestem na fotelu tylko w .... Łóżku?! Runęłam na podłogę powodując niemały huk.  Jak?! Gdzie?! Kiedy?! Skąd ja się tu wzięłam?! Obolała wstałam i postanowiłam się szybko przebrać dopóki nie ma tu Sasoriego. Kiedy kończyłam zakładać bluzkę właśnie wszedł owy osobnik. Czasem ma się to szczęście, nie?  Skorpion popatrzył na mnie po czym odwrócił się skąd przyszedł (Nie był w kukiełce ^^).
- Chodź, zaraz będzie śniadanie. - To powiedziawszy poszedł nie patrząc za siebie. Czym prędzej pobiegłam za nim. Z daleka można było usłyszeć odgłosy tłuczonego szkła czy krzyki. Poranki zawsze u nich wyglądają tak samo? Mam nadzieję,że nie. Weszliśmy do środka i to co ujrzeliśmy albo raczej ja ujrzałam przekroczyło moje najśmielsze wyobrażenia.... Opisać wam? Jesteście PEWNI,że to nie zniszczy waszej psychiki? Sami tego chcieliście. No więc może po kolei...  Deidara darł się i walił zieloną papką( która zajęła prawie całą kuchnię) w Tobiego, znajdującego się na żylandorze. Zamaskowany nieźle się przy tym bawił.Co było widać i słychać. Hidan przyniósł tu wielką gumową lalkę którą obślinił... Najwyraźniej pokazywał Kakuzu chwyty które podobają się "laską" podczas stosunku. Niestety ten był zajęty przeliczaniem pieniędzy, które po chwili Zetsu pomylił z roślinkami i mu je ukradł. Itachi schował się pod stolikiem i czytał książkę pt.: ,,Nie ma to jak debile". Kisame smażył rybę ale nie zauważył,że ona się pali... Nie ma to jak gazetki wędkarskie...  Powiem wam,że to wszystko bardzo ładnie brzmi, lecz nie wygląda.
- Saso..? Czy oni tu tak zawsze? - Ten tylko westchnął i ruszył przed siebie. Przypatrzyłam się Kisame. Uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Ej Tuńczyku!!! Nie ładnie jeść swoich pobratymców! - zawołałam. Rybka spojrzała na mnie z ogniem w oczach.
-Ty... - powiedział. Mój uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej.
- A tak właściwie to coś ci się pali. -  odparłam  spokojnie wychodząc z kuchnio-salonu. Za sobą usłyszałam tylko krzyk Kisame i jego przekleństwa na moją osobę.Trudno... Będe musiała obejść się bez śniadania. I tak straciłam apetyt... Z bananem na twarzy postanowiłam odwiedzić Liderka. Na moje szczęście akurat przechodziłam obok jego gabinetu. Oczywiście jak to ja weszłam bez pukania. Gdy tylko uchyliłam drzwi w moją stronę poleciała... marchewka?
-PUKAĆ! - usłyszałam. Weszłam do gabinetu i usiadłam przed Żelazkiem kładąc mu warzywko na biurku.
-Hai,hai...(Tego chyba nie trzeba tłumaczyć? :D dop.aut.) - powiedziałam. Nastała chwila ciszy. Rudy pisał coś w papierach, a ja wpatrywałam się w lampkę na jego stoliku. Postanowiłam przerwać nasze milczenie.
-Ej... Liderku?
-Hm? - jego oczy spojrzały na mnie znad zwoju.
- Dlaczego kazałeś Sasori'emu iść po mnie? - spytałam.
-Nie kazałem... Nawet nic takiego nie mówiłem. - powiedział wracając do swojej pracy. Nie kazał? Nie rozumiem... Czyli,że Skorpion sam po mnie przyszedł? To się wydaje być dość... Niespodziewane. Nie za bardzo go rozumiem. Jak mu nikt nie kazał to po co po mnie przychodził?
Zapewne się martwił. -usłyszałam przemądrzały głos tego głupiego ptaka.
Gdzieś się ty podziewał, ptaszorze? A tak właściwie to niemożliwe żeby się martwił... Przecież on mnie nie zna! A po jego charakterze widać,że nie ufa ludziom.
Wszystko jest możliwe...
Nie pieprz. Nagle się odzywasz i już gadasz jakieś bzdety.
Najwyraźniej nic się nie zmieniłaś przez ten jeden dzień..
Zamknij się... Czasem mam się dość..
Oh... A ja myślałem,że się za mną stęskniłaś... Chyba się popłaczę( T.T )
Nie mam do ciebie siły...
Też cię kocham! ^^
Taa... - moją pogawędkę przerwał Rudy.
- Tak właściwie, to bardzo dobrze ,że przyszłaś... Mam akurat dla ciebie misję...

-----------------------------
Wreszcie napisałam tą nocię! ^^ Mam nadzieję,że za dużo błędów tu nie ma.... >.>
Miłego czytania! :3



poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Rozdział 4 - Teraz to pozostaje mi tylko jedno...Wojna!

Rozdział dedykuję Nijii,Utau Yami,Soyeon i Zuari. Swoim pierwszym czytelniczkom. :3
~~~~~~~~~~~~~~

-To tak się wita niespodziewanych gości, jak sądzę panie Liderze? - odparłam. Usłyszałam tylko spadanie kartek i koło mojej twarzy przeleciał metalowy pręt.
-Kim jesteś? - usłyszałam donośny męski głos. 
-A czy to ważne? - Nagle zapaliła się lampka jak się później okazało znajdująca się na biurku. Moim oczom ukazała się ruda czupryna a wraz z nią srebrne oczy. 
- Ważne jeżeli chcesz przeżyć. - usłyszałam a jego oczy zwróciły się prosto na mnie. Poczułam jak coś napiera mi na głowę. Ciekawe... Albo chce usłyszeć moje myśli, albo chce się co nieco o mnie dowiedzieć. Mam niezły pomysł .Niby otworzyłam swój umysł.Zapodałam jakąś dziwną bajkę o sobie i wpuściłam śmieszne(oczywiście dla mnie) myśli. ,,Oh... Jaki ten rudy jest przystojny! Normalnie ciacho. Hm.. Ciekawe jaką ma klatę? Pewnie umięśnioną.. Mrau.." Usłyszałam ze strony biurka pomruk zadowolenia. Heh! Mam go? Faceci są naprawdę naiwni...
-Możesz podejść? Chciałbym wiedzieć z kim mam do czynienia.- jak powiedział tak zrobiłam. Oczywiście cały czas byłam w pełni czujna. W końcu to jest BRZASK, a nie placyk dla dzieci.
-No, no. Ładną masz buźkę.- ,,I nawzajem". Nie ma to jak podlizywać się Liderowi. Niespodziewanie zostałam złapana za podbródek. Niezły narwaniec.Niestety (na pewno nie dla mnie) do pokoju wparował ten blondynek od bomby.
-Lide...- przerwał. Zdziwiony się wpatrywał się we mnie. Marchewa mnie puściła i przy okazji rzuciła książką w łeb niebieskookiego.
-PUKAĆ! Boże co ja z wami mam...- złapał się za głowę.Blondyn dosyć szybko podniósł się z podłogi. Irytującą sprawą było to,że ciągle się na mnie patrzył.
-Cz...Czy Lider,un...-zaczął się jąkać. Miałam ochotę się roześmiać,ale się powstrzymałam.
-Co Lider?A tak właściwie to co z misją?- rudowłosy zmierzył go wzrokiem. Deidara zlękną się jeszcze bardziej.
-Czy Lider wie,że to jest Imoshinai? - odparł prawie,że szeptem. Zapadła cisza. Srebrnooki spojrzał na mnie z  błyskiem w oku. Natychmiast wygonił niebieskookiego. Nieśpiesznie podszedł do mnie. 
-To na czym skończyliśmy?- spytał. Zbliżył swoją twarz do mojej. Nie wytrzymałam i wybuchłam śmiechem. Zaczęłam się aż zataczać niczym pijana. Jego wzrok wyrażał coś w stylu ,,o.o", chociaż...Nie. Nie wyrażał nic. Musiało mi się wydawać.
- Co cię tak śmieszy? - zapytał oschle. Na jego nieszczęście ja wcale nie przestałam się śmiać. Gdy się w końcu uspokoiłam, rozsiadłam się na podłodze.
-Jak to co? To,że jesteś totalnym idiotą. Myślałeś,że dam się zabrać do łóżka chłopakowi którego widzę pierwszy raz? - byłam rozbawiona. Zauważyłam pulsującą żyłkę na czole rudego. Podszedł do biurka i walnął na samym środku z pieści. Biedny mebel nie wytrzymał ciężkiej ręki i pękł na pół.
- Powinieneś brać jakieś ziołka. Ciekawe kto teraz będzie za to płacił?- westchnęłam wstając. Siadłam na krzesełku przed srebrnookim.
-Po pierwsze masz mi mówić Liderze. Nie jesteśmy ze sobą na ,,ty". - powiedział grzebiąc w szafkach za nim. Ziewnęłam. I tak mi nie będzie mówić co mam robić.
-A to niby dlaczego mam ci mówić ,,Liderze"? - zapytałam podnosząc do góry jedną brew.
-Ponieważ wstępujesz do mojej organizacji. - powiedział i położył (tak na tym popsutym biurku) przede mną ten ich mało gustowny płaszczyk, słomiany kapelusik i jakiś pierścionek.
-A kto tak powiedział? -  spytałam przyglądając się rzeczom.
-Ja. - usłyszałam w odpowiedzi. Właściwie to dlaczego ja tak narzekam ? Czyż nie po to tu przyszłam? Tylko,że jak to ja muszę się na kimś wyżyć. Nienawidzę siebie za tą problematyczność...Cóż już taka jestem i nic tego nie zmieni.
-Widzę,że nie mam innego wyboru. - westchnęłam i wzięłam rzeczy. Wstałam i już miałam wychodzić gdy powstrzymał mnie nie kto inny jak sam Lidercio.
-Czy ty w ogóle myślisz? - spytał. To pytanie mnie rozzłościło. Czy on zasugerował,że jestem debilem?
-Nie,wiesz? - odparłam na przekór. Widziałam jak się lekko uśmiecha.
-Tak jak sądziłem. - prychnęłam. Bezczelny! Wyszłam z tego jego pokoju  na korytarz. Po chwili uświadomiłam sobie ,że nie za bardzo wiem gdzie mam iść. Kolejne westchnięcie. Jakby za sprawą moich myśli z zakrętu wyszła niebiesko włosa dziewczyna. Uśmiechnęła się do mnie lekko.
-Witaj. Nazywam się Konan. Pain poprosił mnie abym cię oprowadziła.- odparła. Poprosił? Czyżby mnie już wcześniej oczekiwał? A może to przez te jego oczy? Jak one miały... Rinnegan? Chyba tak...
-Pain? - spytałam. Czyżby tak naprawdę nazywał się Marchewa?
- Tak ma na imię Lider. Lecz tylko mi pozwala tak do siebie mówić. - na moich ustach zagrał przebiegły uśmiech.
-Dzięki za informację. - odpowiedziałam niby obojętnie. Ruszyłyśmy w drogę najpierw poszłyśmy do kuchni połączonej z salonem. Tam zobaczyłam tego całego Deidarę i jakiegoś białowłosego kolesia z gołą klatą. Nawet nas nie zauważyli. Przyuważyłam,że się nieźle wykłócają. Czyżby towarzysze do wykończenia? Następnie odwiedziłyśmy salę pieczętującą oraz zajrzałyśmy do salonu.
-Ej...Konan? Czy ty jesteś jedyną dziewczyną w tej organizacji? - spytałam nagle.
-Byłam. Teraz jesteśmy dwie. - odpowiedziała. - Pain nas wzywa. Znaczy bardziej ciebie. Ja już muszę iść. Niezadługo mam misję. Jego gabinet znajduję się prosto. To do zobaczenia - powiedziała i odeszła w sobie znaną stronę.
-Konan! - zawołałam za nią. Odwróciła się do mnie z pytającym spojrzeniem.
-Kiedy się znowu zobaczymy?  -zapytałam. Wzruszyła ramionami.
- Sądzę ,że za kilka tygodni. Często mam misję i prawie wcale mnie nie ma w organizacji. - to mówiąc odeszła. Miałam ochotę walnąć się w twarz z otwartej ręki. Świetnie. Sama z... ile ich właściwie jest? 9? Załóżmy,że 9. No to będę sama z 9 chłopami pod jednym dachem.Chwila.. Oni tu nie mają dachu. Nie ma co. Nie ma co... Wydałam ciche westchnięcie i poszłam prosto przed siebie. Po kilku minutach drogi pojawiłam się pod tymi cudownymi drzwiami z tabliczką. Otworzyłam drzwi z rozmachu i w ostatnim momencie uchyliłam się przed krzesłem. Nie ma to jak stary,dobry refleks.
-Do jasnej panienki!  Czy wam trzeba powtarzać to tysiąc razy? PUKAĆ! - usłyszałam.
-Najwyraźniej Pain. Czyżbyś zapomniał,że ja nie myślę?  Najpierw robię potem...krzyczę?- weszłam do gabinetu i znów usiadłam przed liderem.
-To co chciałeś? - spytałam. Marchewce zaczęła drgać żyłka na czole.
-Facet, uspokój się ,bo jeszcze ci ta żyłka pęknie.- powiedziałam. Przymknął oczy i zaczął oddychać.
- Jak już ci mówiłem masz mi mówić LIDERZE. Poza tym skąd wiesz jak mam na imię? Chociaż szczerze powiedziawszy mało mnie to interesuję. - Tylko przytakiwałam na jego słowa.
-Zrozumiałam Lideku. Czy to już wszystko? - ten tylko pomachał głową w geście rezygnacji.
-Nawet nie wiesz jak mam ochotę cię uderzyć - odparł nagle. Zdziwiłam się ale nie dałam po sobie tego poznać.
-Dobra, więc mam do ciebie kilka spraw. Między innymi musisz wypełnić kartę o swoich danych. - Podał mi owy papier. Widniały na nim takie rzeczy jak imię,nazwisko, wiek,płeć,orientacja, kekkei genkai ,typy natury, była przynależność i ranga. Wypisałam tylko to co mi pasowało.

Imię: Namida
Nazwisko: -
Wiek: 16-26
Płeć: Jesteś ślepy skoro nie wiesz.
Orientacja:  Aseksualistka
Kekkei genaki: -
Typy natury: -
Była przynależność: -
Ranga: -

Taka kartkę oddałam Liderowi. Zmarszczył brwi patrząc na nią.
-Nie wypisałaś wszystkiego...
-Nie mam zamiaru. - powiedziałam twardo.
- A to niby dlaczego? - spytał.
- Po prostu nie mam zamiaru. - odpowiedziałam. Zagryzł zęby.
- Rozumiem.-odparł. -  Chciałbym ci oznajmić,że musisz przejść przez walkę próbną.Chcę wypróbować twoje umiejętności...
-Nie zgadzam się. - przerwałam mu. Tym razem Marchewka przegryzła wargę. Po chwili z jego ust wyleciała stróżka krwi. Ten to ma słabe nerwy... Nie dokończyłam myśli gdy zostałam uderzona w twarz. Powoli dotknęłam swojego policzka. Nie wierze... Pierwszy raz od tak dawna jakiś chłop mnie uderzył. Wstałam zła.
- Teraz pozostaje mi tylko jedno...Wojna! - prawie,że warknęłam.
-Siadaj. - odparł zimno. Zrobiłam co kazał. Byłam zła tak ,że najbliższą rzecz (którą okazała się szklanka,a nie... Jednak to był ulubiony kubek Lidera) uderzyłam o ścianę.
-MÓJ KUBEKKK!!! - zawył rudy rzucając się do szkła. Zaczął je zbierać z jak największą delikatnością.
-Kobieto co ty wyprawiasz?! I widzisz co zrobiłaś z moją ukochaną szklanką!? - Wyglądał tak jakby miał się rozpłakać. Dosłownie mnie wcięło. Nie wiedziałam czy mam płakać czy się śmiać. Ku mojemu szczęściu Liderek zorientował się ,że nie jest sam i natychmiast się ogarnął. Ze szkłem na rękach siadł na poprzednim miejscu.
-Właśnie zwołałem zebranie. I zaraz tam wyruszamy. - powiedział wkładając kawałki kubka do worka ,a następnie odkładając to do najbliższej szafy. Byłam tak zaskoczona tym co zobaczyłam ,że nawet nie zauważyłam kiedy byliśmy już w salonie. Srebrnooki dumnie otworzył drzwi. Przed nami stał wielki stół a wokoło niego rozsiedli się już członkowie Akatsuki. Marchewka oczywiście usiadła na "głównym" miejscu. Ja obok niego.
-Jak już pewnie zauważyliście mamy nowego członka. Albo raczej członkinię. To jest Namida. Przedstawcie się.
-Kakuzu.- ten to wygląda jak by był pluszowym misiem , którego ktoś co chwile zszywał...
-Hidan jestem, maleńka. - ... Zero komentarza.
-Sasori. - A więc tak wygląda Sasori bez tej swojej... Co to było? Kukła? Nie mam pojęcia.
-Deidara,un. - To jest ta cholerna blondynka...
-Tobi is a good boy! - Jakiś grzeczny chłopiec? Jeszcze ta jego maska... Bawi się w supermena czy jak?
-Kisame - Tuńczyk...
-Itachi - Uhu...Słynny Itachi Uchiha. Nie ma co.
-Zetsu. - I następny dziwoląg. Rosiczka się znalazła.
- Konan już znasz. Teraz mamy inny problem. Nie mamy wolnych pokoi. Musisz z kimś zamieszkać.Daję ci wybór. Itachi albo Sasori. - Ci wymienieni nie odezwali się nawet słowem.
- A nie mogę zamieszać z Konan? - spytałam.
-Nie. - Cóż. Nie takiej oczekiwałam odpowiedzi. Westchnęłam. Jestem między młotem a kowadłem. Wspaniale...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
O to koniec. Mam nadzieję,że rozdział choć trochę wyszedł...
Jak to pisałam co chwilę miałam ochotę dopisać ,,Nie ma co...".
Teraz też mam ochotę to napisać... Dziwne. I stanowczo przesadzam z kropeczkami,nie?
Dobra, zamiast pisać tu opublikuję lepiej post. Przynajmniej będziecie się cieszyć, a to już coś.
Chyba ,że się mylę.
Koniec! Już publikuję i się tu nie odzywam.
Buziaki wszystkim. :**