niedziela, 16 czerwca 2013

Rozdział 2 - Czyżby małe problemy?

Dzień doberek ludziska.Chciałabym przeprosić was za długą nieobecność. Rozchorowałam się i tyle. Akurat  gdzieś 2,5 tygodnia przed wakacjami. Ale jestem wreszcie zdrowa... Tak może nie do końca ale zdrowa! Dobra zapraszam do noteczki.

--------------------------------
Wyruszyli. Postanowili pójść do Kumogakure gdzie ostatnim razem była widziana. Nie było pewności ,że tam będzie ale to lepsze niż nic nie robienie. Deidara stworzył glinianego ptaka by przyśpieszyć dojście  do Wioski Ukrytej w Chmurach , oczywiście Sasori nie był zbyt zadowolony. Ale jednak jego motto żeby nie tracić czasu zwyciężyło nad sztuką.

**********
Biegłam,a za mną ci cholerni Anbu. Czy oni nigdy nie dadzą mi spokoju? Pewnie nie. W końcu jestem zapisana w książce Bingo tylko dla tego ,że nic o mnie nie widzą. Po prostu się boją. Jakie to idiotyczne. Ale ludzie tacy są i nic ich nie zmieni. Zatrzymałam się gdyż miałam dość zabawy w kotka i myszkę. Szybko wyczułam ich czakrę i w ekspresowym tempie przecięłam im tętnice szyjną, nawet nie brudząc rąk. Po prostu śmierć idealna. Siadłam na gałęzi odrobinę zmęczona. Obok mnie pojawił się Shiro* -  biało-złoty feniks. Westchnął przeciągle.
-Oj...Namida. A mówiłem ci,że udawanie "nie-ninja" wyjdzie nam lepiej... - odparł poprawiając swoje dostojne piórka. Tak potrafił on mówić i komunikować się telepatycznie.
-Ale wiesz ,że ja bym nie wysiedziała w jednym miejscu. Musiałbyś słuchać mojego stękania i jęczenia
( zbokom teraz poleciała wyobraźnia o.o dop.aut.) , a to jest gorsze od uciekania i takich tam. - powiedziałam podnosząc ręce i składając je w znaku tygrysa. Skupiłam się na podnoszeniu mojej czakry. Była to technika którą sama wymyśliłam. Pobierała ona z powietrza drobinki czakry które były tam zawsze tylko ,że niewidoczne dla ludzkiego oka. Oczywiście właśnie, dlatego sharingan widzi przez małą mgłę.
-Wiem ,wiem... Jesteśmy blisko wiesz sama czego. Masz zamiar TAM iść? - spytał patrząc na mnie tymi swoimi przerażającymi niebieskimi oczami. Przytaknęłam po czym zamknęłam oczy by bardziej się skoncentrować.
- Będę musiała zdjąć płaszcz oraz zmienić odrobinkę fryzurkę. Skończę technikę i wyruszymy. W końcu  nikt nie odpuści sobie zakapturzonej postaci która wzbudza lęk jak i ciekawość. - Gdy wreszcie skończyłam  i zrobiłam wymienione czynności  pobiegłam w tylko mi znaną stronę.

********* Jakiś czas później***********

Dotarliśmy. Z uśmiechem na twarzy podbiegł do mnie białowłosy chłopiec. A za nim dziewczynka o włosach koloru złota.
-Nami-chan! Wreszcie! Tak się martwiliśmy. Myślałem ,że coś ci się stało. -  Rei wskoczył mi na ramiona. Był on drobnym chłopcem w wieku 6 lat. Spojrzałam na Akemi. Była ona najstarsza z całej "paczki".
- No co Akemi? Mam nadzieję ,że dobrze się zajmowałaś maluchami. Ty moja trzynastolatko! - i uśmiechnęłam się do niej promiennie. Odwzajemniła uśmiech. Weszliśmy do małej chatki, która była ledwo widoczna w gęstwinie drzew.
-NAMI-CHAN! - w moją stronę rzuciła się garstka dzieci. Nie zdążyłam uskoczyć przed ich ciężarem i tak leżałam nie mogąc oddychać.
- Po-wi-et-rz-aa - wydusiłam. Dzieci widząc co się dzieje podskoczyły niczym oparzone. Nabrałam go głośno. Powoli wstałam. Wyciągnęłam z kieszeni spodni zwój. Od razu go rozpieczętowałam a w moich rękach pojawiła się siatka wypchana jedzeniem.  Podałam ją maluchom , a one zaczęły wyjadać ze środka rzeczy w ekspresowym tempie.  Uśmiechnęłam się mimowolnie. Gdy skończyły klasnęłam w dłonie i oznajmiłam im.
-  No dobra , młodzi!  Jest dosyć późno i pora spać , nie? - w moją stronę poleciała cała gromada jęków. Zachichotałam cicho i wypchnęłam dzieciaki do łóżek. Oczywiście nie było to takie proste.
- Takeru! Nie bić mi się tam z Riko! Do spania!
- Yuki! No ja cię proszę. To nie czas na zabawę.
- Hachi i Yunko! Moglibyście się tak nie wydzierać? Pół świata nas usłyszy.
- Keni nie jedz tego! To nie jadalne!
- Yuriko! Proszę się uspokoić i iść spać!
- Ami i Mai! Bliźniaczki! Spać! - westchnęłam ciężko.
-Dobrze ,że chociaż ty Akemi jesteś spokojna. - rozejrzałam się czy aby na pewno wszyscy śpią. - No więc... OYASUMI!
-OYASUMI! - odparły maluchy i zasnęły. Chociaż nie byłam co do tego taka pewna. Wyszłam na dwór. Nigdzie nie widziałam Shiro. No na pewno się nie zgubił. Jak coś będzie chciał to powie mi to telepatycznie. Poszłam spać. To będą ciężkie dni.

*************
Obudziłam się dosyć wcześnie. Wyczułam czyjąś czakrę. Tak były to dwie osoby , do tego dosyć silne. Przegryzłam lekko wargę. Wstałam. Zauważyłam ,że Akemi już nie śpi. Podeszłam do niej powoli.
-Czujesz to? -spytałam. Ta przytaknęła mi głową. Przebrałam się szybko i wyszłam posyłając blondynce pocieszające spojrzenie. Ukryłam swoją czakrę i pobiegłam w stronę gdzie powinni być ci ludzie.

*************
Postacie w płaszczach na których znajdowały się czerwone chmurki szły przez jakiś gęsty las. Pewien blondyn o imieniu Deidara nie mógł już tego wytrzymać.
-Sasori no dana,un.... Czemu nie mogę stworzyć glinianego ptaka? Polecimy dalej i zajmie nam... - przerwał mu  mężczyzna o imieniu Sasori.
-Głuchy jesteś? Mówiłem. Jak jest w pobliżu to może nas zobaczyć i zwiać. - i taka była krótka odpowiedź. I szli dalej. W pewnym momencie młody artysta się przewrócił.
-No cholera,un. Co to ma być? - spytał sam siebie patrząc na zielone pnącze obwiązujące jego nogę.
- Co się tak grzebiesz. Ruszaj się Deidara. - powiedział towarzysz nie zatrzymując się nawet na chwilę.
-Ale Sasori no dana,un... Złapało mnie jakieś gówno i nie chce puścić. - mężczyzna w kukle odwrócił się do niebieskookiego.
-No to, to zetnij. - odparł chłodno.
- No próbuję,un. Ale się nie da.... - odpowiedział blondyn trzymając kunai i próbując przeciąć pnącze. Sasori westchnął ciężko i podszedł do towarzysza. Chciał swoim ogonem uciąć roślinę ale ku jego zaskoczeniu to same zielsko oplotło i jego.
-Co do.... - spytał się sam siebie. Nagle usłyszeli kobiecy śmiech. Spojrzeli w tamtą stronę i ujrzeli różowowłosą dziewczynę o inteligentnym spojrzeniu.
-Czyżby małe problemy? - spytała swoim  dźwięcznym głosem. Niebieskooki przegryzł wargę.
-Czy to twoja sprawka,un? - zapytał.  Dziewczyna znów się zaśmiała.
-Nieee... To sprawka tego lasu. Nie lubi obcych. -  odparła. Deidara chciał właśnie coś powiedzieć ale przerwał mu jego mistrz.
- A wiesz jak można się tego czegoś pozbyć? -  jego chłodny ton głosu rozniósł się po lesie. Dziewczę znów się uśmiechnęło.
- Tak, wiem. - nastała chwila ciszy - ale wam nie powiem. - I wystawiła język. Odwróciła się do nich tyłem i chciała odejść.
-Cholera,un. To się coraz mocniej zaciska. - syknął blondyn. Różowowłosa  stanęła nagle.  Spojrzała na chłopaków.
- Eh... Będę dla was taka łaskawa i wam powiem. Wystarczy tylko ładnie poprosić i tyle. - Deidara spojrzał ana nią jak na idiotkę.
-Poprosić? Tylko?  - dziewczyna mu przytaknęła. Tak też uczynili. I naprawdę podziałało. Pnącza ich puściły i byli wolni.
- A podziękowań to żadnych? No cóż czego mogłabym się spodziewać. - odparła.
-Przecież sama powiedziałaś ,że będziesz dla nas taka łaskawa i to powiesz ,un. - powiedział Deidara. Różowowłosa wzruszyła tylko rękami. Już miała odejść gdy odezwał się głos Sasoriego.
-Czekaj. Czy ty przypadkiem nie jesteś....




*Shiroi - biały(kolor)

------------------
I to by było na tyle. Wybaczcie ,ze tak krótko. Więcej dowiecie się w następnej notce. Co to były za dzieci?  I o co chciał Sasori zapytać Namidę?  To wszystko w następnej notce! :D

czwartek, 6 czerwca 2013

Rozdział 1 - Nie ma to jak początki

Tak więc rozdział wyszedł moim zdaniem kiepski. Normalnie DUPA. I tyle. No cóż ale jakby taki nie był to byłabym udupiona i nie dałabym rady napisać następnych części tak jak chce. Jakie to jest pojebane... No dobra nie będę się tutaj rozpisywać. Zapraszam do czytania eh.....
------------------------------

Ciemno,zimno...Boję się...
Gdzie jestem? Kim jestem?
Namida...
Tak mam na imię? Namida?
Namida...
Ale gdzie jestem? Dlaczego tu jest tak strasznie?
Wreszcie...Tyle lat czekałem...
Czekałeś? Na co?
Na ciebie...
Na mnie? Ale czemu? Nic z tego nie rozumiem.
Musisz ocalić ten świat...Musisz...
Jak to muszę? Jaki świat? Przecież tu jest pustka. Tu nic nie ma... To żaden świat...
Wszystko w swoim czasie...Zrozumiesz...Kieruj się pieśnią...Pieśnią Uwolnienia...
Namida Himitsu...

*****************
Zakapturzona postać szła pewną ścieżką Amegakure. Miała na sobie czarny płaszcz ,a głowę zakrywał kaptur z które wystawały różowe kosmyki. Na jej ramieniu znajdował się biały ptak podobny do feniksa. A może to był feniks? W oddali można było usłyszeć szybkie kroki. Czarna postać przyśpieszyła by za chwilę stanąć otoczona wrogimi oddziałami ninja. Można było usłyszeć jej ciche westchniecie. Nie poruszyła się nawet o milimetr czekając na ruch przeciwników.

*****************
Pewien blond włosy chłopak ubrany w czarny płaszcz na którym znajdowały się czerwone chmurki szedł albo raczej wlókł się za pewnym człowiekiem w kukle. Co jakiś czas było słychać jego udręczone jęki, ale jego towarzysz niewzruszony szedł dalej przed siebie. W końcu nie wytrzymał i w powietrzu można było usłyszeć świst. Niebieskooki został uderzony przez metalowy ogon i odleciał na kilka metrów.
- Zamknij się Deidara. Musimy iść. Mamy do złapania dwuogoniastego. - odparł towarzysz blondyna.
- Hai. Sasori no dana,un.- powiedział Deidara. Wstał, otrzepał się i ruszył w kierunku swojego mistrza.Szli w milczeniu i ciszy. Niebieskooki nie mógł znieść tego, było to wyraźnie widać.
- Sasori no dana jak myślisz kto jest na tyle głupi by zadzierać z dwuogoniastym,un? - spytał blondyn udręczony ciszą.
-Nie wiem - padła krótka odpowiedź. Niebieskooki artysta westchnął. Przeczuwał,że taka będzie odpowiedź towarzysza. W pewnej chwili rozległ się przeraźliwy huk.A z nim także dym. Z dymu wyszła ogoniasta bestia. Shinobi z Akatsuki stanęli w pozycji obronnej ( no przynajmniej Dei) ale ku ich zaskoczeniu to nie ich chciała zaatakować tylko pewną zakapturzoną postać.
-Oho,un... O wilku mowa,un. - odparł z uśmiechem na twarzy blondyn. Obaj towarzysze przyglądali się walce z daleka.
-AWASERU NO JUTSU!!!!* -  rozległ się donośny dziewczęcy głos a po nim wrzask potwora. Deidara pobiegł by zobaczyć co się stało.(Biedny Saso, w tym "ubranku" nie może biegać , ale za to tak szybko się nie męczy. Poprawka. On nigdy się nie męczy. Szczęście w nieszczęściu. dop.aut.) Blondyn z zaskoczeniem stwierdził ,że czarna postać stoi nad Jinchuriki Metabiego. W około niej znajdowało się pełno trupów z podciętymi tętnicami szyjnymi, a na niej nie znajdowało się ani jednej kropli krwi. Powinna mieć chociaż zadrapanie walcząc z Metabim ale nie wyglądało aby cokolwiek ją tknęło. Dziewczyna odwróciła się w kierunku artysty. Chłopak nie widział jej twarzy ani oczu.  Jedyne co mógł dostrzec to różowe kosmyki wystające spod kaptura. Postać widząc jednego z członków Akatsuki , a tuż za nim innego zniknęła w kłębie dymu. Niebieskooki westchnął przeciągle i odwrócił się do tyłu.W  tej samej chwili również wystraszony odskoczył kilka metrów.
-Sasori no dana, un. Nie strasz mnie tak,un. - jego towarzysz nic nie odpowiedział tylko ruszył w  drogę powrotną. Deidara wziął Yugito na ręce i także poszedł w kierunku siedziby Brzasku.

******************
-Liderze mamy dwuogoniastego,un. - odparł blondyn. Rudy, okolczykowany mężczyzna wstał z krzesła na którym siedział przy okazji zwalając kupę papierów na podłogę.
-Kurwa... - można było usłyszeć jego cichy wręcz mroczny głos. Podszedł do Niebieskookiego i przyjrzał się kobiecie na jego rękach. Po chwili ciszy rudzielec w końcu sie odezwał.
-No ciekawe..... Połączyła chakrę tak aby ta się nie zmieściła. Automatycznie Metabi opadł z sił a jego chakra strasznie spadła... Słyszałem o tej technice. Jedyną osobą która jej używała i używa jest Imoshinai. - mężczyzna o szarych oczach powrócił na swoje krzesło i spojrzał wzrokiem który nie okazywał emocji(czyli takim jakim zawsze patrzył na swoich członków) na Deidarę i Sasoriego.
-Musicie znaleźć Imoshinai. Chcę aby do nas dołączyła. Jej umiejętności są naprawdę interesujące. Tu macie papiery o tym gdzie może się znajdować... - i Lider zaczął przeszukiwać papiery z podłogi. - Gdzie ja je miałem... - wreszcie z okrzykiem radości wstał trzymając w jednej ręce poszukiwaną rzecz.
-Wreszcie! -  Z lekką niepewnością spojrzał na swoich ludzi ( O.o To na pewno Pain? Nie podmienił nam ktoś liderka? PS.: Jaka mina Deidary musiała być cudowna :D dop. aut.) Szybko otrzepał się z niewidzialnego kurzu  i na jego twarzy znów pojawiła się oschłość.
-Trzymajcie - rzucił je w ich stronę. W locie złapał je ogon Sasoriego.
-Jej imię jest nieznane. Wiadomo,że jest kobietą. Co do umiejętności są dla nas zagadką mimo iż znamy je powierzchownie. Jest bardzo szybka i często się przemieszcza ,dlatego trudno jest ją złapać czy chociażby spotkać.Mówi się na nią Imoshinai co oznacza niewidzialny, tajemniczy.A ona właśnie taka jest. Nie wiele jest tych informacji , ale będziecie sobie musieli jakoś poradzić. W każdym razie wysłałem Zetsu aby spróbował się czegokolwiek o niej dowiedzieć. Gdy będą jakieś nowie informacje będziecie na pewno informowani. A odpowiadając na wasze niezadane jeszcze pytanie. Nie będziecie potrzebni do pieczętowania bestii. Technika ta sprawiła,że mogę to zrobić sam i zajmie mi to nie więcej niż godzinę.-Rudzielec powiedział to po czym nakazał blondynowi położyć na podłodze Yugito Nii. Tak też chłopak uczynił. Nagle Deidara coś sobie przypomniał.Czyżby tu mogło chodzić o tą dziwną dziewczynę?. Niepewnie się odezwał.
- Czy to nie przypadkiem ta dziewczyna co ją widzieliśmy? Zauważyłem różowe kosmyki wystające z jej kaptura. - Lider się uśmiechnął.
-Tak to na pewno ona. Cóż widzę,że macie teraz więcej o niej informacji... - niespodziewanie Lider spoważniał. - A teraz ruszajcie.

* pewne jutsu o którym dowiecie się trochę dalej. :D (Albo już się trochę dowiedzieliście....)

sobota, 1 czerwca 2013

Prolog


 
Witaj mój nowiusienki dzienniczku owinięty w niebieską skórę. Jestem od niecałych 30 minut twoją nową właścicielką. Chyba wypadało by się przedstawić. Ach ta moja kultura. Nazywam się Namida Sayaki. Mam różowe długie włosy oraz niebieskie oczy. Dlaczego różowe? Postanowiłam się przefarbować. Wszędzie wszyscy mają takie same : blond,brązowe lub czarne. Mieszkam w Polsce razem ze starszym upierdliwym bratem Danielkiem i narzekającą mamuśką . W wieku moich 12 urodzin ojciec ten stary pryk odważył się nas zostawić. Może ci się wydawać,że moje nazwisko brzmi dziwnie japońsko? Z tego co mi opowiadała rodzina przodkowie tego nazwiska byli bardzo ważnymi japońskimi osobami. Ale im można wierzyć jak wróżce.  W szkole męczyli mnie przez nie. Najbardziej drażnili nauczyciele czytający  je jak się pisze albo coś przekręcając. Ale ja sobą pomiatać nie dam!
Ach! Zapomniałabym o najważniejszym! Mam 17 lat i chodzę do II liceum. Urodziłam się 16 lutego..
Kocham muzykę i rozrabiać. Nienawidzę chłopaków i ogólnie płci przeciwnej. Czy wszystko musi być takie nudne?
 Ojojoj.. mama mnie woła a to nie oznacza niczego fajnego.. To lecę!

  Różowo włosa szybko rzuciła długopis trzymany w ręce na biurko i wybiegła trzaskając drzwiami od swojego pokoju. Zbiegła trochę po schodach i przeskoczyła przez barierkę ogradzające je. Zakładając ręce za głowę weszła spokojnym krokiem do kuchni gdzie znajdowała się osoba która ją wzywała.
- Co mamo? - spytała niby obojętnym tonem. Zielonooka kobieta stojąca przed nią nie miała przyjaznego wyrazu twarzy. Raczej taki dziwny. Jej córka doskonale wiedziała o co chodzi.
-Heee? Danielek znowu pobił się z "kolegami"? No to jest już lekka przesada. Coś za często mu się to zdarza. - Po tym zdaniu kobieta chciała się odezwać ale przerwała jej córka. - Znowu mam za niego świecić oczkami by tylko w szkole go nie wywalili? To się robi nudne. - Tu teatralnie ziewnęła. Spojrzała na kobietę której wzrok był karcący. Mus to mus.... pomyślała i zmyła się z owego pomieszczenia. Doskonale wiedziała,że mama ma teraz humor do zabijania. Nudzi mi się. Może wyjdę na dwórek? I jak pomyślała tak zrobiła. Znajdowała się w ogrodzie. Zielona trawa z gdzieniegdzie pożółkłymi źdźbłami. Obok niej rosnące stokrotki, koniczyny oraz kilka tulipanów. A na samym środku jedno drzewo - wiśnia piłkowana, czy jak kto woli japońska. W tej chwili ma ona różową koronę stworzoną przez kilkadziesiąt kwiatów znajdujących się na gałązkach. Pod nią leżaczek ze stoliczkiem. Niebieskooka uśmiechnęła się i omijając co nie gdzie kwiaty przeszła przez furtkę. Nucąc jakiś śmieszny wierszyk wpadła na placyk zabaw który znajdował się w parku. Rozejrzała się dokładnie czy o tej porze nikogo nie ma i z swoim uśmieszkiem usiadła na huśtawce.
Moje życie jest takie nudne. Takie monotonne. Budzę się. Myję, ubieram. Jem śniadanie i idę do szkoły. Potem jak zawsze wpadam na hamburgera do sklepu Pana Marka. Wracam do domu i słyszę krzyki matki. Wzdycham,idę do pokoju. Puszczam muzykę na fula  i odrabiam lekcję. Wychodzę na dwór do Ulki i Wiolki. Około o 21 znajduję się w domu i kładę się spać. Potem znowu się budzę, myje i ubieram. I tak cały czas! No może czasem są jakieś wyjątki.. pomyślała wkładając sobie gumę do ust. Łapiąc za łańcuchy od huśtawki cofnęła się do tyłu. Szybko usiadła i puściła. Mogła tutaj zawsze spokojnie pomyśleć. Ale jak to zmienić? Nikt mi na to nie odpowie tylko to cholerne życie! Ale ono mnie nie lubi i strzela fochy! Rozmyślała chwilę o swoim zgniłym życiu. Wstała i wyszła z terenu oznaczonego dla dzieci. Nasza młoda bohaterka właśnie w tym czasie sobie coś postanowiła.
- Obiecuję,że to się zmieni!- szepnęła przykładając rękę do serca. Nie czekając długo ruszyła w kierunku domu. W połowie drogi coś ją zaniepokoiło. Wokoło było strasznie cicho i tak..pusto? Ptaki nie ćwierkały, pies nie gonił kota. Głośne wiadomości dochodzące z domu starszej pani Agaty gdzieś uciekły. Przekrzykujące się bliźniaki Kasia i Kuba wyparowały. Pachnące babeczki Marty oraz odgłos pianina na którym grał Adam znikły. Coś naprawdę było nie tak.
A może mi się tylko zdaje? Tak to pewnie to. Zawsze znajdzie się wytłumaczenie... Patrzyła chwilę w jeden punkt gdzieś za horyzontem. Sama w to nie wierzysz! Usłyszała piskliwy głos w głowie. Doskonale wiedziała iż miał rację. Po kilku minutach stania, sprintem ruszyła w obręby swojego domu. Gdy się tam już znalazła przeszła cicho przez ogród i znalazła się przed drzwiami. Przełknęła ślinę i sięgnęła po klamkę. Nacisnęła ową rzecz i popchnęła do przodu. Jej oczy lekko się rozszerzyły ze zdziwienia. Matka zawsze na złość mi zamykała drzwi.. Więc dlaczego teraz jest inaczej? Wdech i wydech. Spokojnie.  Weszła przez drzwi frontowe. W owym pomieszczeniu było ciemno. Różowo włosa rozejrzała się powoli i spostrzegła iż wszystko jest porozrzucane i zniszczone jak na pobojowisku. Postawiła jedną nogę do przodu. Potem drugą. Pewnym krokiem poszła do kuchni. Widok jaki tam zastała oniemiał ją. Wszędzie krew! Ciało jej matki znajdowało się na samym środku i było bez głowy, która gdzieś się turlała. Wnętrzności takie jak na przykład z okolic żołądka wystawały na zewnątrz tworząc papę. Widok przerażający jak i obrzydliwy. Niebieskooka przyłożyła ręce do ust by nie krzyczeć. Nie chcąc patrzeć na ten widok odwróciła głowę w stronę ściany ale tamten widok również ją zszokował. Znajdował się tam jej brat. No na pewno kiedyś nim był. Teraz ani trochę go nie przypominał. Głowa była zgnieciona i jeszcze sączyła się z niej krew. Obie ręce odcięte. A nad jego zwłokami widniał napis. Było to kanji. Japońskie pismo. Japońskie? Ale jakim cudem? Przecież to jest Polska!  I takie właśnie myśli przeleciały jej przez głowę.



君の   命          変える    


Ale co te wyrazy mogą oznaczać? Nie wiedziała. W pewnej chwili poczuła ból w okolicach lewej klatki piersiowej. Dotknęła tego miejsca. Na jej ręce znajdowała się czerwona ciecz. Jej własna krew. Nagle zaczęła lecieć w dół. Wiedziała,że nie będzie to miękkie lądowanie.
Nie...Nie chce umierać..... - jej oczy powoli się zamykały- Nigdy.... 
Napis nad nią zaczął się świecić i po chwili rozjaśnił całe pomieszczenie. I także w tej samej chwili rozległ się się czyjś głos.


Twoje Życie się Zmieni...